Covidowy biznes

Wpływ pandemii na gospodarkę trzeba oceniać sektorowo. Są przedsiębiorstwa, które w tym trudnym okresie poradziły sobie bardzo dobrze a nawet przyspieszyły, rozwinęły usługi i rynek.  Niektóre firmy odczują kryzys z opóźnieniem i powoli to już widać w ich wynikach finansowych.  Ostatnia grupa to branże, dla których lockdown oznaczał częściowe lub całkowite wstrzymanie działalności, więc będą długo wracać do skali obrotów sprzed pandemii, o ile w ogóle przetrwają.

Nawet jeśli hotele i restauracje są już znów otwarte, to wciąż mają poważne kłopoty. Hotelarstwo wypoczynkowe działa mając niekiedy nawet całkowite obłożenie, ze względu na ograniczoną możliwość wyjazdów zagranicznych, ale biznesowe jest w tarapatach. Hotelarstwo biznesowe w ogóle nie funkcjonuje i nie wiadomo, czy powróci do stanu sprzed pandemii. Okazuje się bowiem, że wiele spotkań można odbyć online i część podróży biznesowych na stałe „przeniesie się do sieci”.

Oczywiście potrzebujemy bezpośredniego kontaktu twarzą w twarz i nie wszystkie spotkania da się zastąpić wideokonferencjami. Nie zmienia to faktu, że rozmowy przez internet są mniej kosztowne i nie  wymagają przemieszczania się po mieście lub po świecie, mamy więc więcej czasu na inne rzeczy. Być może zaproszenie na „meeting” będzie więc musiało odtąd zawsze być uzupełnione o informację, czy mamy na myśli kontakt bezpośredni czy internet. Pandemia pokazała, że technologicznie jesteśmy już gotowi na działanie on-line (jeszcze 10 lat temu nie byłoby to takie oczywiste), choć do tej pory zniechęcała nas do tego bariera psychologiczna i przyzwyczajenie do funkcjonowania w realu. Lockdown to zmienił, moim zdaniem na trwałe.

 

Czy trzeba panikować?

Pandemia była zaskoczeniem dla wszystkich. Zostaliśmy zaatakowani przez coś nieznanego i niezrozumiałego, coś, co niemal nie miało prawa się zdarzyć. Wszyscy wpadli w panikę – zarówno biznes, jak i rządy, co zresztą jest typową reakcją w takich okolicznościach. W początkowym okresie politycy „dmuchając na zimne” nie zawsze podejmowali racjonalne decyzje. Zresztą przedsiębiorcy reagowali podobnie. Wszyscy wpadliśmy w panikę, dlatego pierwszy miesiąc pandemii spisałbym na straty.

Po szoku przychodzi jednak czas na refleksję, wnikliwą analizę i ocenę sytuacji. I uważam, że ta lekcja nie do końca została odrobiona. W mojej ocenie np. programy pomocowe rządu traktujące wszystkie firmy według tych samych kryteriów są błędem. Jako firma kosmetyczna straciliśmy ok. 30 proc. obrotów. W ramach tarcz antykryzysowych otrzymaliśmy pomoc od państwa na utrzymanie miejsc pracy, co było miłym wsparciem, bez którego jednak też byśmy sobie poradzili. Są jednak biznesy, które mają 80-100 proc. spadek sprzedaży i nie mają szans na lepsze wyniki. Jako Konfederacja Lewiatan lobbowaliśmy za wprowadzeniem gradacji pomocy w zależności od skali utraty obrotów w np. 25 proc., 50 proc. i 80 proc. oraz zróżnicowania pomocy. Wnioskowaliśmy też o podejście sektorowe, są branże, które bardziej ucierpiały i takie które mniej. Takie rozwiązania wydają mi się bardziej sensowne i adekwatne do sytuacji. Nie udało się ich jednak wdrożyć, bo na drodze stanęła polityka. Szkoda, że pandemia koronawirusa nałożyła się w Polsce na okres wyborów prezydenckich. Nie było dobrego klimatu do dialogu i wypracowania najbardziej optymalnych rozwiązań. Ostatecznie wszystkie wprowadzone tarcze ochronne zdominowała polityka.

 

Czego potrzebuje biznes?

Pomoc finansowa to tylko jedna z form wsparcie biznesu. Oczywiście bardzo ważna, ale niewystarczająca. Wiele firm potrzebuje pomocy również innego typu, przede wszystkim przyjaznego środowiska, w którym można funkcjonować trochę na niższych obrotach niż dotychczas. Mam tu na myśli np. odroczenie wdrożenia nowego systemu JPK VAT o dwa kwartały, zwolnienie z podatku minimalnego, w okresie gdy notuje się straty, lub powrót do handlu w niedzielę po to, aby rozluźnić ruch.

Aby wypracować optymalne rozwiązanie, konieczny jest dialog państwa z biznesem. Nie może być tak, że rząd jedynie komunikuje jakąś zmianę bez szerokich konsultacji. Niestety było tak w przypadku podniesienie płacy minimalnej, gdzie rząd zadeklarował wzrost o 200 zł nie biorąc pod uwagę dyskusji toczonych w ramach Rady Dialogu Społecznego. Dla wielu firm taka podwyżka nie ma znaczenia, ale są branże szczególnie wrażliwe na wzrost płacy minimalnej. To biznesy związane z turystyką i hotelarstwem, które przecież przeżywają dziś największy kryzys. Konieczne jest zatem niearbitralne wprowadzanie zmian i branie pod uwagę argumentów wszystkich zainteresowanych stron.

Dzisiaj przeżywamy wyścig Rządu z regulacjami, które mają wprowadzić nowe podatki lub opłaty – wyścig, bo wprowadzenie nowych regulacji od 1 stycznia 2021 oznacza brak konsultacji i rozmów.

 

Co zostanie po pandemii?

Z pewnością zmieni się podejście do sposobu wykonywania pracy. Home Office w Polsce dopiero zaczynał funkcjonować, jednak na małą skalę. Pandemia tę zmianę zdecydowanie przyspieszyła. Dzisiaj praca z domu jest czymś naturalnym. W wielu miejscach funkcjonuje też mieszany typ pracy, i z domu i z biura. Należy jednak pamiętać, że nie każdy rodzaj pracy można świadczyć z domu. Mogę odnieść się tu do przykładu własnej firmy. Nie jest to przecież możliwe w przypadku pracowników produkcji, laboratoriów, czy kontroli jakości. Są prace, których po prostu z domu wykonać się nie da.

Wyzwaniem jest też zarządzanie hybrydową firmą. Pewnie lepiej radzą sobie z tym korporacje, bo już wcześniej przywykły do tego sposobu pracy. Większość polskich firm jeszcze nie ma takich doświadczeń i dopiero się uczy. Ułożenie pracy z domu i biura nie jest przecież łatwe. Trzeba podjąć wiele decyzji zarządczych dotyczących tego, kto może pracować z domu, kiedy, w jakim wymiarze czasu pracy etc. W mniejszych firmach przyzwyczailiśmy się do bezpośredniej komunikacji, opieramy się na budowaniu relacji, co zdalnie jest trudniejsze i na pewno inne.

 

Co przyniesie jutro?

Polska gospodarka radzi sobie naprawdę dobrze w stosunku do tego, co mogło się wydarzyć, ale też nie jest aż tak pięknie, np. bezrobocie w lipcu wg GUS było na poziomie 6,1 proc. Pytanie, co będzie za miesiąc, dwa i pięć, kiedy te parametry przestaną obowiązywać.

Nie chcę dramatyzować i podchodzę do tego, co się wydarzy dość ostrożnie. Zła informacja jest jednak taka, że ograniczenia i blokowanie np. ruchu w sklepach ma daleko idące konsekwencje. W ostatnim czasie nie robiliśmy zakupów, poza tymi pierwszej potrzeby. Gdy po trzech miesiącach lockdownu otwarto galerie, wcale nie było tłumów, którym zabrakło ubrań i innych rzeczy. Nikomu niczego nie zabrakło, wszystko mieliśmy i dalej mamy. Nagle straciliśmy jednak potrzebę kupowania i jej brak sprawia, że przemysł ma się gorzej. Jak nie ma sprzedaży, to nie ma produkcji. Nasze zachowania konsumenckie mają więc ogromne znaczenie.

Nie oceniam tego negatywnie, uważam, że uspokojenie gospodarki jest potrzebne. To spowolnienie było odczuwane już wcześniej. I tak by nastąpiło, choć pandemia je na pewno przyspieszyła, pogłębiła i nadała nowy charakter. Na wzrost gospodarczy trzeba będzie teraz długo czekać.

 

Autor: Henryk Orfinger, współwłaściciel Dr Irena Eris, członek zarządu Konfederacji Lewiatan

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top