Edukacja – nowa rzeczywistość, stare metody

Szkoły różnie poradziły sobie z pandemią. Wiele zależało od umiejętności przywódczych dyrektorów. Ci, którzy przed covidem działali autonomicznie szybciej wyszli z impasu i wdrożyli na czas pandemii nową strategię. Dla nikogo nie było to łatwe, bo nikt nie był na tę sytuację przygotowany. Decydenci wymagali, aby z dnia na dzień stworzyć e-szkołę, która będzie odpowiadała normalnej, standardowej edukacji. W praktyce nie było to możliwe.

Pytanie o to jak szkoła poradziła sobie z organizacją zdalnego nauczania jest pośrednio pytaniem o jakość przywództwa w szkole i poziom autonomii dyrektora. W mojej ocenie w Polsce systemowo nie docenia się roli dyrektorów szkół i potrzeby ich większej autonomii. Jeśli przez lata traktowaliśmy dyrektorów bardziej jako administratorów, wypełniających odgórne zalecenia, to trudno z dnia na dzień oczekiwać od nich, że nagle staną się samodzielnymi liderami. A przed takim zostali postawieni zadaniem przez organy odpowiedzialne za edukację, które same nie miały lepszego pomysłu ani rozwiązań, którymi mogliby się ze szkołami podzielić.

Dlatego Instytut Humanites 10 lat temu zainicjował Akademię Przywództwa Liderów Oświaty (APLO), wywołując temat przywództwa w edukacji w Polsce i tworząc warunki do tego, aby dyrektorzy polskich szkół mogli się uczyć na poziomie zarezerwowanym do tej pory dla najwyższej kadry zarządzającej z biznesu. W mojej ocenie absolwenci APLO poradzili sobie ogólnie lepiej niż inni dyrektorzy, dlatego, że samego początku powstania APLO, a mamy już ponad 500 absolwentów, podkreślamy rolę autonomii jaką w szkole powinna mieć osoba dyrektora. Pandemia pokazała jak ważny jest to kierunek. W trakcie rocznego programu łączymy również wiele zagadnień i dobrych praktyk z różnych dziedzin poza edukacją – z biznesu, psychologii, neurodydaktyki, ale także np. z obszarów sztuki. Eklektyzm jest ważny, skoro celem edukacji powinien być piękny umysł, ciało i duch. Szkołę tworzą ludzie i w dużej mierze jest ona taka jak jej dyrektor. W APLO zależy nam na tym, aby dyrektorzy szkół nie byli jedynie administratorami, ale liderami angażującymi społeczność szkolną i okołoszkolną. Szkoleni przez nas dyrektorzy szybciej i bardziej adekwatnie zareagowali na pandemię i zaadoptowali się do nowych potrzeb uczniów, rodziców i nauczycieli.

Polski system edukacji niestety nie wspiera autonomii dyrektora, dotyczy to zarówno władz centralnych, jak i samorządów, którym najczęściej szkoły podlegają. Szkoda, bo dobrze zarządzający dyrektorzy, szybko podejmujący decyzję lepiej poradzili sobie z przestawieniem się na formę edukacji online. Największym wyzwaniem okazał się nie brak sprzętu, a nawet paradoksalnie okazało się, że zapewnienie komputerów było jednym z najłatwiejszych zadań. Największym problemem nie była również kwestia dostępu do Internetu, chociaż niewątpliwie dla określonych terenów pozamiejskich brak szybkiego Internetu był bardzo dużym utrudnieniem . Szkoła ma do zamknięcia duży gap technologiczny. Ostatnie badania firmy Nexera mówią, że 43% uczniów zgłasza gotowość do pracy zdalnej, podczas gdy ze stron szkół deklarację taką złożyło jedynie 28% placówek. Z kolei badanie pt. „Zdalne nauczanie a adaptacja do warunków społecznych w czasie epidemii koronawirusa” pokazuje, że ponad 57% uczniów i aż 87% nauczycieli samodzielnie nauczyło się narzędzi do pracy zdalnej.Kluczowym wyzwaniem była jednak i wciąż jest metodyka pracy, otwartość kadry nauczycielskiej na uczenie się i umiejętność angażowania uczniów. Szkoła to relacje, emocje. Uczymy się przez relacje, której szczególną odmianą są relacje Misztrz-Uczeń. W tym obszarze odczuwalny był niedosyt, gdy lekcje były w klasach. A teraz doszedł nowy czynnik – pracy online.  Jednocześnie była tendencja do tego, aby próbować jeden do jeden przenieść tradycyjną edukację do sieci. Zamiast zastanowić się na tym, że to wymaga wypracowania nowego podejścia. I martwi mnie to, że w wielu placówkach e-szkoła tak właśnie funkcjonowała. Każdy nauczyciel zdawał się działać na własną rękę. Wysyłano materiały edukacyjne w formacie .pdf do wydruku i uzupełnienia przez uczniów i przesłania wypełnionych dokumentów skanem. Nie tylko nie zastanawiano się czy uczeń ma drukarkę i skaner, ale oczekiwano, że sam przerobi zadany materiał, który niejednokrotnie był znacznie obszerniejszy niż ten nauczany w klasie szkolnej. Brak było koordynacji działań. Najczęściej nauczyciele w zależności od swoich umiejętności brali inicjatywę we własne ręce i radzili sobie tak, jak potrafili – jeden lepiej, drugi gorzej. Skupiono się na tzw. podstawie programowej i wiedzy, którą dzieci powinny przyswoić. Ostatecznie szkoły nie monitorowały, ile czasu dzieci łącznie spędzają przed ekranem monitora. Stworzyliśmy na bazie doświadczeń naszych dyrektorów zbiór dobrych praktyk dla szkół oraz takich, których dobrze byłoby się wystrzegać. Dla chętnych podaję link: podsumowanie ciągle bardzo na czasie: https://aplo.pl/wp-content/uploads/2020/08/Czego-wi%C4%99cej_czego-mniej-w-nauczaniu-zdalnym-by-APLO-Alumni08.04.pdf

Zresztą nie jest to nowość. „Zwykła szkoła” też oscyluje wokół wymogów podstawy programowej i odtwarzania tego, co zawarte jest w podręcznikach. Do dziś pamiętam rozmowę z jednym z dyrektorów, który powiedział mi, że w polskiej szkole można przejść przez wszystkie etapy edukacji i nigdy nie zostać zapytanym o to, co naprawdę się myśli. Kierujemy się kluczem odpowiedzi i tym, czy uczeń przyswoił wpajaną mu wiedzę. Nauczanie umiejętności krytycznego myślenia w edukacji szkolnej jest znikome. A jest to w dzisiejszym szybko zmieniającym się świecie jedna z kluczowych kompetencji przyszłości.

Przez lata hołdowaliśmy myśleniu o programowaniu jako kompetencji przyszłości, a ona sprowadza się do otwartości na uczenie się nowych rzeczy. Sądzę, że obecna sytuacja dobitnie pokazała, że najważniejszymi kompetencjami przyszłości są te, które określałabym mianem bazowych ludzkich i społecznych umiejętności. Kluczowe jest to, czy mamy ciekawość, czy pytamy, wątpimy, jak potrafimy się uczyć i oduczać, jak pielęgnujemy wytrwałość, czy umiemy ponosić porażki i się z nich podnosić, jak współpracujemy, jak się komunikujemy, czy jesteśmy wrażliwi na innych. Oczywiście ważne jest to, czy rozwijamy nasze zdolności poznawcze i techniczne, ale nie mniej istotne są inteligencja emocjonalna i dbanie o zdrowie psychiczne i fizyczne. Dobre połączenie tych elementów umożliwi lepsze radzenie sobie w złożonym, różnorodnym i zmiennym środowisku.

Niestety szkoły wciąż nie postrzegamy jako miejsca uczącego w taki sposób. Ma nas wyposażyć w wiedzę i najczęściej tu kończy się jej rola potwierdzona wynikiem testu. Sądzę, że jest to całkowicie błędne myślenie. Szkoła ma do odegrania znacznie poważniejszą rolę społeczną. To miejsce budowania relacji i bezpieczeństwa emocjonalnego. Już od najmłodszych lat uczymy się poprzez relacje, emocje, dotyk. Teoretycznie wszyscy to wiemy i praktykujemy w przypadku małych dzieci, ale na etapie szkoły najczęściej zatracamy tę wiedze. Nawet w rozmowach o szkole w gronie niespecjalistów pojawia się ona w kontekście nabywania wiedzy i realizacji podstawy programowej, a słowa tj. „przytulić”, „utulić”, okazać czułość padają niezmiernie rzadko, nawet jeśli potrzeba bezpieczeństwa emocjonalnego jest dziś potrzebą podstawową. Sądzę, że uczenie wrażliwości oraz elastycznego podejścia do zmieniającej się rzeczywistości powinno być kluczowe.  Dlatego mówiąc o największych wyzwaniach nauczania zdalnego chciałabym na koniec podkreślić, że największe wyzwanie widzę w obszarze społecznej roli szkoły oraz w poradzeniu sobie z tematem nierówności. Zdalne nauczanie często tylko pozornie daje poczucie demokratyzacji wiedzy. Już dziś się mówi, że w trakcie pandemii zgubiliśmy blisko 10% dzieci z systemu…

Dlatego za tak ważne uważam podejmowanie wysiłku w celu dbania nie tylko o wiedzę, ale o społeczno-wychowawczą rolę szkoły, aby dzieci wyrastały na „wewnątrzsterownych” ludzi, mających wewnętrzny kompas, o zdrowym (nie mylić z nadmiarowym) poczuciem wartości, czyli pewnych swoich kompetencji i umiejętności, otwartych, aby się uczyć i zdolnych do odnajdowania sensu w tym co robią.  Jest to szczególnie ważne w kontekście szeroko dyskutowanych wzajemnych oddziaływań człowieka i technologii oraz przyszłego świata bez pracy. Koronawirus zafundował nam zbiorowy test na to, jak wygląda świat bez pracy, jak człowiek radzi sobie w diametralnie zmienionych warunkach. Praca to przecież nie tylko zarabianie pieniędzy, ale też codzienna rutyna oraz element budowania poczucia sensu. Być może tego sensu będziemy musieli poszukiwać coraz częściej, bo będziemy adoptować się wciąż do nowych warunków, uczyć nowych rzeczy, a nie jedynie odtwarzać to, co już było. Powrotu przecież już nie ma. Świat hybrydowy online i offline zostanie z nami pewnie już na zawsze. Ważne abyśmy umieli w nim dobrze żyć, wykorzystać możliwości nowych technologii, ale nie zatracać tego co w ludziach najpiękniejsze.

Autor: Zofia Dzik, prezes zarządu Instytutu Humanites, zasiada w radach nadzorczych spółek giełdowych w Polsce

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top