Trudno dziś przewidzieć, jak będzie wyglądała światowa gospodarka. Wszelkie prognozy mogą okazać się chybione, bo sytuacja jest nadzwyczajna i nigdy wcześniej nie miała miejsca. Nie da się jej porównać choćby do kryzysu finansowego z 2008 r.
Oczywiście można snuć scenariusze – te bardziej optymistyczne lub te najgorsze – i przewidywać, że będziemy mieć do czynienia z osłabieniem gospodarki na poziomie 2, 6 lub 20 proc. Tego jednak nikt nie jest w stanie przewidzieć. Wyraźnie widać jednak, że pandemia w Europie już w pierwszym miesiącu uderzyła głównie w usługi oraz w przemysł.
Pomoc dla biznesu
Program pomocowy polskiego rządu przewiduje kwotę 212 mld zł dla branż najbardziej dotkniętych pandemią koronawirusa. Stanowiłoby to połowę tegorocznego budżetu Polski, który zgodnie z pierwotnymi założeniami miał wynosić 435 mld zł. Nie sama kwota jest jednak ważna, ale to, na co te środki chcemy przeznaczyć i kto będzie ich beneficjentem. Musimy zobaczyć konkretne propozycje i sposoby aplikacji o środki. Wsparcie będzie dotyczyło przedsiębiorstw, które spełniają określone warunki, np. będą miały spadek przychodów o 15 proc. Ale może się równie dobrze okazać, że przychody określonej firmy się nie zmienią, a jednocześnie firma będzie miała problemy z płynnością finansową np. z powodu zatorów płatniczych, które de facto mogą doprowadzić do bankructwa. Największe problemy będą miały firmy sektora MŚP oraz firmy osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą. Wskazują na to badania przeprowadzone przez Fundację Firm Rodzinnych w dniach 12-13 marca br. Fundacja zapytała 909 firm: czy i jak długo są w stanie przetrwać bez zwalniania pracowników. 21 proc. przedsiębiorstw nie jest w stanie przetrwać bez redukcji etatów nawet jednego miesiąca, kolejne 35 proc. będzie zwalniać po miesiącu, jedynie 6 proc. firm deklaruje, że przetrwa bez zwolnień trzy miesiące. Deklaracje rządowe uwzględniały wynagrodzenie ze środków publicznych również dla osób samozatrudnionych lub tych na umowach cywilnoprawnych, czyli umowy zlecenie, umowy o dzieło. Jaka byłaby wysokość takich świadczeń? Na jaki okres? Konkretów niestety brak.
Pieniądze z nieba
Po kryzysie w 2008 r. rozważano różne pomysły, które z założenia miały stymulować rynki i gospodarki narodowe. Jedną z nich była idea „helicopter money” polegająca na tym, że dajemy ludziom pieniądze do ręki, niejako za nic, dzięki czemu oni zaczną je wydawać, przedsiębiorcy zanotują wzrost popytu, a w rezultacie nie zwolnią pracowników, a nawet zatrudnią nowych. Dziś taka jest propozycja na pandemię rządu Stanów Zjednoczonych. W mojej ocenie nie jest to dobre rozwiązanie. Takie eksperymenty próbowano przeprowadzać już wcześniej w Europie, ale się nie sprawdziły. Swoje próby miała Finlandia oraz Szwajcaria, jednak bez dobrych rezultatów. Kiedy zanotujemy spadek zachorowań i skala pandemii będzie coraz mniejsza, gospodarka jak najszybciej musi stanąć na nogi. Potrzebne są systemowe działania, które będą utrzymywać miejsca pracy i płynność finansową biznesu. Samo rozdawnictwo pieniędzy niczego nie zmieni. Oczywiście oddolne inicjatywy i akcje wspierające walkę z koronawirusem są godne podziwu i warto się w nie włączać. Dzięki nim możemy działać oraz czujemy się potrzebni, zarówno jako przedsiębiorcy, ale i ludzie.
Kluczowe jest jednak budowanie dobrej jakości usług publicznych i dziś chyba wszyscy zobaczyliśmy, że tego u nas brakuje. Od lat mówimy, że służba zdrowia jest niedofinansowana, wskazujemy na braki sprzętu, niewystarczającą liczbę lekarzy, brak możliwości edukacji dla lekarzy, pielęgniarek i personelu medycznego. Służba zdrowia została kompletnie zaniedbana. Środki przesunięto gdzie indziej, np. na program 500 plus i na 13. emerytury.
Środki zaradcze
Sądzę, że powinniśmy pójść za przykładem gospodarki norweskiej, która już w latach 70. zdecydowała się na utworzenie specjalnego funduszu na przyszłość, na którym lokuje część dochodów z wydobycia i sprzedaży ropy naftowej. Fundusz ma na celu zapewnienie dobrej przyszłości starzejącemu się społeczeństwu norweskiemu. Myślę, że od tego warto zacząć. Powinniśmy pomyśleć, w jaki sposób i w oparciu o co zacząć tworzyć podobny fundusz przyszłościowy, dedykowany różnym problemom, które będą dotkliwe dla gospodarki, a finalnie dla wszystkich Polaków.
Sądzę, że warto też zastanowić się, co może zrobić każdy z nas, w jaki sposób zainwestować w siebie, np. poprzez edukację cyfrową. Świat zmienia się nieprawdopodobnie szybko i dobrze jest się z tym oswajać. Dziś przechodzimy terapię szokową i zastaliśmy postawieni pod ścianą, choćby przez konieczność pracy zdalnej. Ale jak widać potrafimy się szybko przystosować. Warto iść dalej w takim myśleniu i np. zrobić coś dla klimatu. To kolejny temat, z którym musimy się zmierzyć, nawet jeśli dziś skoncentrowani jesteśmy na czymś innym.
Autor: dr Małgorzata Starczewska – Krzysztoszek