Jaki lider taka szkoła

Od września polskie szkoły próbują wrócić do normalności, ale to nie jest łatwe. Ostatni semestr był dla nauczycieli i uczniów koszmarny, ale najwięcej zależało od dyrektorów – bo to oni organizowali wszystkim pracę. Co pokazały te miesiące? Że polska szkoła zależy od ludzi a nie od systemu, bo w sytuacji awaryjnej liczą się liderzy.

Strategia polegająca na wypełnianiu zaleceń kuratorium słabo sprawdziła się w początkowym okresie pandemii. Nadzwyczajna sytuacja wymagała szybkiego reagowania i nie zawsze był czas, aby czekać na odgórne decyzje. Sprawni dyrektorzy najczęściej działali szybciej niż centralne wytyczne. Niektórzy z nich z dnia na dzień stali się liderami podejmującymi trudne decyzje, działając pod silną presją i dysponując jedynie ograniczoną wiedzą dotyczącą wirusa. Ci, którzy byli przyzwyczajeni do natychmiastowego reagowania i pracy w zmieniającym się otoczeniu przewodzili szkołom lepiej. Pandemia pokazała, że kompetencje wysokiej kadry menedżerskiej potrzebne są również w szkolnictwie, bo pozwalają na efektywne zarządzanie relacjami z nauczycielami, rodzicami i uczniami. Między innymi z tego powodu od lat z powodzeniem prowadzimy Akademię Przywództwa Liderów Oświaty (APLO).

Mimo pandemii dyrektorzy chcieli po wakacjach wrócić do szkół. Taką tendencję pokazała zresztą sonda przeprowadzona przez Instytut Humanites wśród absolwentów APLO. Aż 83 proc. dyrektorów zadeklarowało gotowość do rozpoczęcia pracy od 1 września w tradycyjnym, stacjonarnym trybie. Nauczyciele chcieli twarzą w twarz spotkać się ze swoimi uczniami, zdając sobie sprawę ze społecznej roli szkoły, którą trudno realizować w nauczaniu zdalnym. Powrót obarczony był jednak wieloma obawami, przede wszystkim o zdrowie uczniów i kadry nauczycielskiej. Szkoły w różnym stopniu mogły też liczyć na wsparcie, choćby w postaci środków higienicznych jak płyny do dezynfekcji lub maseczki. Dyrektorzy, mówiąc o swoich obawach, zwracali również uwagę na szybko zmieniające się wytyczne MEN.

Sytuacja w szkołach z pewnością nie jest i w najbliższym czasie nie będzie łatwa. Po zeszłorocznej reformie, teraz zmagamy się z hybrydowym i zdalnym nauczaniem lub nauką w sposób tradycyjny, stwarzającą jednak zagrożenie dla zdrowia. Pracy z uczniami nie ułatwia też wszędobylska biurokratyzacja. Konieczność wpisywania się w odgórnie narzucony schemat daje się we znaki nie tylko uczniom, ale i nauczycielom. Jeden z dyrektorów, absolwent APLO, powiedział kiedyś, że w polskiej szkole można przejść przez wszystkie etapy edukacji i nigdy nie zostać zapytanym o to, co się naprawdę myśli. System edukacji kieruje się kluczem odpowiedzi. Liczy się głównie to, czy uczeń przyswoił sobie wiedzę. Niestety w szkole wciąż rzadko jest przestrzeń do popełniania błędów lub szansa na naukę krytycznego myślenia. Choćby tylko z tego powodu, polska szkoła wciąż ma wiele do zrobienia.

Pozytywnym efektem ubocznym pandemii niewątpliwie jest wzrost rangi szkoły. Obok lekarzy i pielęgniarek bohaterami pandemii stali się też nauczyciele. Wielu rodziców przeciążonych zdalnym nauczaniem doceniło dotychczasowe zaangażowanie pedagogów własnych dzieci. Dziś niewielu rodziców raz jeszcze z własnej woli zdecydowałby się na nauczanie w warunkach domowych.

Najprawdopodobniej świat hybrydowy online i offline już z nami pozostanie, również w szkole. Ważne, abyśmy nauczyli się w nim dobrze funkcjonować, wykorzystując możliwości nowych technologii i nie zatracając tego, co najpiękniejsze w ludziach. Musimy budować wzajemne relacje, dzięki którym w dialog o przyszłości szkoły włączą się wszyscy jej interesariusze. Kołem zamachowym zmian w polskiej szkole mogą stać się autonomicznie działający liderzy. Zdeterminowani dyrektorzy-przywódcy w niektórych placówkach już dziś wprowadzają zmiany. Liczę na to, że będzie ich więcej.

 

Autor: Izabela Nienałtowska, w przeszłości dyrektorka szkoły społecznej oraz nauczycielka, ekspertka Instytutu Humanites

 

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top