POLKI I POLACY. JACY JESTEŚMY?

 

Czasami chcemy o sobie, o Polkach i Polakach, pomyśleć lepiej, niż przywykliśmy. Dobrym pretekstem jest trwająca epidemia – sytuacje nadzwyczajne odsłaniają bowiem nasze słabe punkty, ale też generują w nas siłę charakteru i umiejętność współpracy konieczne, by przetrwać. Jaką prawdę o nas ujawnia obecny kryzys? Gdzie szukać inspiracji i siły, aby zmierzyć się ze swoimi słabościami?

O Polkach i Polakach rozmawiamy z Katarzyną Pawlikowską, współzałożycielką agencji Garden of Words, znawczynią kobiet, autorką książek oraz Piotrem Stankiewiczem, filozofem i pisarzem.

 

 

Katarzyna Młynek [THINKTANK]: Czy uprawniona jest hipoteza, że epidemia zmieniła Polki i Polaków? Może to czas, abyśmy zaczęli lepiej myśleć o nas samych i skupili się na tym, co nas łączy, a nie dzieli?

 

Katarzyna Pawlikowska: Niestety, daleka jestem od konstatacji, że przez ostatni rok dojrzeliśmy i staliśmy się lepsi, choćby pod względem świadomości obywatelskiej czy konsumenckiej. Oczywiście pojawiają się prognozy, że od teraz będziemy dbać o język w przestrzeni publicznej, troszczyć się o środowisko oraz mniej konsumować. Lista takich życzeń jest naprawdę długa. Sama się zresztą pod nią podpisuję i szczerze nam wszystkim życzę, abyśmy stali się bardziej uważni i odpowiedzialni. Niestety sądzę, że są to jedynie pobożne życzenia. Historia pokazuje, że jako ludzkość przeżywaliśmy już poważniejsze kryzysy i wciąż nie potrafimy z nich wyciągać wniosków. Wśród nas są analfabeci historyczni, bo jak inaczej wytłumaczyć jawnie nacjonalistyczne, a nawet faszystowskie poglądy prezentowane przez pewne środowiska Polek i Polaków?

 

Piotr Stankiewicz: Koronawirus jak rentgen prześwietla nasze społeczeństwo. Już niczego nie da się ukryć, wszystko jest na wierzchu, łatwo widoczne. Mówiąc z angielska: No more bullshit. Ma to dobre i złe strony. Otwieramy się na nowe sposoby myślenia. Do tej pory byliśmy przyzwyczajeni żyć w określony sposób i pewne zmiany wydawały się niewyobrażalne. Kiedy w 2019 r., podczas kampanii wyborczej, jeden z polityków zaproponował, aby w trosce o środowisko wprowadzić limity korzystania z linii lotniczych, jego postulat spotkał się z krytyką. Pomysł uznano za kompletnie oderwany od rzeczywistości. Epidemia przynajmniej na jakiś czas zamknęła przed nami przestrzeń powietrzną, a merytoryczna dyskusja o limitach stała się możliwa. Podobnie było z pracą zdalną.

Okazało się, że można efektywnie pracować z domu, a przywilej ten nie musi być dostępny jedynie dla freelancerów. Argument niejednego szefa „potrzebujemy Panią/Pana w biurze, bo zdalnie się nie da” przestał obowiązywać; zobaczyliśmy, że jednak „się da”. Pamiętajmy też, że epidemia zamknęła nas w domach. To odizolowanie sprawia, że dosłownie i w przenośni tkwimy w naszych czterech ścianach. Skupiamy się na własnym życiu, niejednokrotnie pomijając potrzeby innych. Życie we własnej mikrobańce nie sprzyja empatii i głębszej refleksji. Trudno nam pojęć, że inni żyją i funkcjonują inaczej niż my. Spójrzmy choćby na kwestię opieki nad dziećmi. Niemal przez całą epidemię funkcjonują przedszkola w stacjonarnym, normalnym trybie. Inaczej wygląda sytuacja szkół, gdzie nawet najmłodsi uczyli się online. Dobrze wiemy, że bez wsparcia rodziców, którzy w tym czasie pracowali zdalnie, byłoby to niemożliwe. Jeśli ktoś nie ma dzieci, ta sytuacja w ogóle go nie dotyczy i łatwo mu zapomnieć o problemach współpracowników. Zobaczyliśmy też, że w trudnym czasie epidemii szczególną rolę odgrywają kobiety – to wciąż głównie na ich barkach spoczywa większość obowiązków domowych i opieka nad dziećmi.

 

THINKTANK: Kobiety w epidemii pokazały swoją siłę. Najpierw w domach, później na ulicy. Ten kobiecy manifest wydaje się mieć szerszy zasięg niż tylko kwestia aborcji czy szeroko rozumianych praw kobiet. Dziś spór toczy się o to, jaki świat zbudujemy po epidemii, bo nie da się utrzymać status quo. Pytanie, czy mamy wspólne wartości i czy możemy na nich wspólnie budować?

 

Katarzyna Pawlikowska: Rok 2020 zdecydowanie był rokiem kobiet. Wskazywały na to badania, które prowadziłam razem z agencją SW Research jeszcze przed epidemią koronawirusa. Nawet kobiety z małych miast i wsi, o niskim poziomie wykształcenia i niezainteresowane polityką, czuły, że coś się zmienia. Wtedy przecież jeszcze nie wiedzieliśmy, że kobiety zostaną postawione pod ścianą, rozzłoszczone, a nawet – w pewnym sensie – zdehumanizowane i wyjdą na ulice. Kobiety mówią w końcu zdecydowanym głosem i liczę na to, że ten głos trudno będzie zignorować. W mediach społecznościowych i własnych domach pokazały, że są w pełni obywatelkami i że chcą decydować o sobie. Ten protest  nie dotyczy jednak tylko kobiet, biorą w nim udział także niektórzy mężczyźni. To zderzenie światów, manifestacja nowoczesnego spojrzenia na świat i wartości. Kluczowe są tu otwartość na drugiego człowieka, na jego prawo do bycia wolnym, a nawet „innym”. To jest też coraz bardziej widoczne w biznesie, choć sam biznes jeszcze nie do końca sobie to uświadamia.

 

 

 

 

 

 

 

 

 


THINKTANK: Do sfery wartości najczęściej odwoływaliśmy się, mówiąc o rodzinie, przyjaciołach czy rządzie. Teraz włączamy w nią nowe obszary – chcemy wartości w pracy, ale też na zakupach. Czy ta zmiana będzie stała?

 

Katarzyna Pawlikowska: Wydaje się, że tak, choć rewolucja nie nastąpi od razu. Już przewartościowujemy pewne sprawy, ale jest to proces. Poziom zaufania do polityków oraz rządów spada, i zjawisko to nie dotyczy jedynie Polski. Z tego powodu odwołania do wartości poszukujemy także u marek. Wierzymy, że nas nie okłamią, nie wprowadzą w błąd, że możemy im zaufać, bo są empatyczne. W markach poszukujemy równowagi i stabilizacji. Kupując, dokonujemy wyboru, zyskujemy poczucie kontroli, nawet jeśli jest ono pozorne.

Oczywiście skutki epidemii i kryzys, który się z tym wiąże, będą z nami jeszcze długo. Dlatego nie każdy w równym stopniu będzie mógł pozwolić sobie na zakup produktów lub usług zgodnych z wyznawanymi wartościami. Nie zmienia to jednak trendu, bo konsumenci coraz bardziej zwracają uwagę na to, co do niedawna nazywaliśmy „aurą firmy”, na zachowania fair play. Biznesowi do tej pory udawało się zręcznie pozostać neutralnym, pomijając marki takie jak Ben&Jerry’s opierające się na wyraźnie sformułowanym światopoglądzie. Aktualnie w internecie publikowane są listy firm popierających tę czy inną sprawę, więc coraz rzadziej można ulokować się poza dyskusją.

 

THINKTANK: Obserwując dziś polskie społeczeństwo, trudno doszukać się wartości, o których rozmawiamy. W przestrzeni publicznej widać raczej nowe kłótnie i spory: od konieczności noszenia maseczek, o zasadność szczepień… Czy epidemia podzieliła polskie społeczeństw, czy to raczej kolejna odsłona kłótni polsko-polskiej?

 

Piotr Stankiewicz: Raczej nowa odsłona. Polacy już są podzieleni i – mówiąc filozoficznie – jest to podział aprioryczny. Aktualnie mamy jedynie nowy pretekst do nagonki na tę lub inną grupę społeczną – raz jest Smoleńsk, raz Unia Europejska, raz kobiety. Nowe są zatem przestrzenie sporu, motywy, retoryka, ale sam podział niestety trwa. Podczas ostatnich protestów był jednak moment szczególny, gdy kibice wsparli kobiety. Wcale nie było oczywiste, że akurat kibice opowiedzą się po stronie strajku kobiet. Zresztą jeszcze kilka lat temu osoby publiczne nie były skłonne do publicznych deklaracji w kwestiach społecznych czy politycznych. To jest pewne novum. 30 lat po zmianie systemu dochodzi do głosu pokolenie wychowane już w III Rzeczpospolitej, pokolenie niedoreprezentowane politycznie. Średnia wieku w polskim Sejmie od kilku kadencji wynosi 50–51 lat i wciąż się nie zmienia. Ostatnie protesty są zatem wyrazem głosu młodego pokolenia. Ono swój sprzeciw wyraża w nowym języku, nie zawsze akceptowanym przez starsze pokolenia tzw. dziadersów, czyli osoby do tej pory rozdające karty i przywykłe do tej komfortowej sytuacji. Wymiar pokoleniowy nabiera znaczenia, widzieliśmy to podczas strajków klimatycznych, a teraz strajku kobiet. Zmienia się też forma protestów. Młodzi dają upust swojej kreatywności przede wszystkim na transparentach wykorzystywanych podczas protestów. Mówią językiem memów.

 


THINKTANK: Może warto na te podziały spojrzeć inaczej. Nie szukać tego, co dzieli, lecz zauważać to, co łączy. Dostrzec siłę w różnorodności. Czy taka perspektywa może Polakom być bliska?


Piotr Stankiewicz:
Zdecydowanie skupiamy się na wojnie polsko-polskiej, mówimy o kłótniach i o tym, że żyjemy w dwóch rzeczywistościach. Oczywiście wojna nie jest dobra, ale z drugiej strony mamy nierealistyczne wyobrażenia o idealnej zgodzie, idylliczno-sielankowej rzeczywistości na kształt XII księgi Pana Tadeusza. Nazywam to fetyszem jedności narodowej, trochę jak z piosenki: „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina”. Myślenie w tych kategoriach także jest problematyczne. Oczywiście nie jest to problem pierwszej wagi, ale dobrze, abyśmy pamiętali, że sztuczna zgoda wszystkich ze wszystkimi nic dobrego nie przyniesie. Sensem demokracji jest cywilizowany konflikt polityczny, ścieranie się idei. Niestety w Polsce musimy się tego jeszcze nauczyć. Najczęściej miotamy się ze skrajności w skrajność i albo jesteśmy absolutnie podzieleni, do tego stopnia, że brat nie rozmawia z bratem, albo uciekamy w fałszywą iluzję jedności. Przecież w tym continuum powinniśmy być gdzieś pomiędzy. Brakuje nam dialogu i szacunku do odmiennego punktu widzenia. Wciąż nie potrafimy ze sobą rozmawiać, a co dopiero się dogadać.


Katarzyna Pawlikowska:
Ale gdy się ze sobą nie zgadzamy, jesteśmy najbardziej twórczy. Na tym polega siła różnorodności i trzeba przyznać, że kraje Europy Zachodniej radzą sobie lepiej niż my. U nas kuleje edukacja demokratyczna i ekonomiczna. Nie chodzi oczywiście o to, aby każdy Polak stał się oczytanym erudytą z wyższym wykształceniem. Rzecz w tym, abyśmy mieli świadomość, że demokracja jest dobrym ustrojem wtedy, gdy w nim uczestniczymy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 



THINKTANK
: Dziś upadają też inne stereotypy dotyczące Polek i Polaków, jak choćby stereotyp „Matki Polki”. Zmianę wymusza oczywiście epidemia, ale trend był widoczny już wcześniej. Młode pokolenie chce żyć inaczej niż rodzice, szczególnie pokolenie Z, które postrzega rzeczywistość zdecydowanie odmiennie.  


Katarzyna Pawlikowska:
Faktycznie stereotyp „Matki Polki” coraz mniej funkcjonuje wśród polskich kobiet. Podobnie jak w przypadku ostatnich strajków ma na to wpływ zmiana pokoleniowa. Oczywiście są rodziny wśród 40- i 50-latków, w których wciąż aktualny jest konserwatywny model rodziny, ale zdarza się to coraz rzadziej. Cztery lata temu badaliśmy kobiety i sposób, w jaki zostały wychowane przez matki. Większość respondentek wskazywała, że były wychowywane na spełnionego człowieka. Matki uczyły je realizowania pasji, pokazywały, że mogą się rozwijać. W ostatnich protestach brały udział głównie córki takich matek. Zmianę w świadomość Polek widać po liczbie komentarzy pojawiających się w sieci po publikacji okładki magazynu „Elle” z Anną Lewandowską, na której widniał podpis „siła kobiet”. Zaangażowane Polki komentowały, że nie mają nic przeciwko Annie Lewandowskiej, krytykowały jednak pomysł okładki z celebrytką, bo jest on odwrotnością tego, czego dziś oczekują. Zmiana dokonuje się nie tylko w metropoliach. Skoro kobiety z małych miejscowości w Małopolsce brały udział w strajku kobiet, oznacza to, że pociąg zmian ruszył. Niewątpliwie kobiety nie stanowią jednorodnej grupy. W wielu kwestiach mają zupełnie odmienne poglądy oraz różne podejście do instytucji, choćby Kościoła. Ale okazuje się, że potrafią się zjednoczyć i mówić wspólnym głosem, a wszystkie w gruncie rzeczy oczekują tego samego: dostępu do służby zdrowia, opieki nad osobami starszymi, rozwoju gospodarczego Polski i sprawiedliwego rynku pracy. Możemy się różnić, ale możemy też rozmawiać i wypracowywać wspólne rozwiązania.


Piotr Stankiewicz:
Dziś w ogóle młodzi ludzie, szczególnie pokolenie urodzone w latach 90., chętniej artykułują swoje poglądy i określają się politycznie. Oczywiście nie zawsze ma to przełożenie na udział w wyborach. Opowiedzenie się po którejś ze stron jest dla nich naturalne i mało problematyczne. Pokolenie lat 80., starsze jedynie o dekadę, znacznie się różni. Poza grupą jasno określoną i zaangażowaną politycznie większość stanowią tzw. fajnopolacy, czyli fajne osoby niepotrzebujące dookreśleń. Dla fajnopolaka ważne jest spełnienie w życiu prywatnym i zawodowym, dobrze urządzone mieszkanie i dostęp do usług – miłe i wygodne życie. Politycznie często są zawieszeni w próżni i jest to temat tabu, dlatego raczej idą z prądem i za tym, co w danej chwili jest popularne. Nadzieja jest zatem w młodych – całkiem młodych, dla których fajnopolskość to zbyt mało.

 

Tekst powstał na podstawie rozmowy dr Katarzyny Młynek, dyrektor programowej THINKTANK, z Katarzyną Pawlikowską i dr. Piotrem Stankiewiczem, która odbyła się w ramach cyklu THINKTANK LIVE TALKS.

 

 

Fotografia Katarzyny Pawlikowskiej autorstwa Przemka Pączkowskiego

 

 

dr Katarzyna Młynek, Dyrektor Programowa THINKTANK

 

 

 

 

 

 

POWRÓT ↵

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top