Medialny analfabetyzm

 

Debata publiczna, obieg informacji, handel i polityka częściowo przeniosły się do internetu. Platformy e-commerce wypierają z rynku klasycznych dostawców, media społecznościowe prześcigają tradycyjne tytuły prasowe. Jednocześnie, internauci okazują się coraz większymi medialnymi analfabetami.

 

W państwach niedemokratycznych, których na świecie nie brakuje, dostęp do internetu umożliwia demaskowanie władzy i pomaga organizować opór. W demokracjach media społecznościowe angażują ludzi w debatę publiczną i umożliwiają zaprezentowanie bardzo różnych punktów widzenia, także głosu mniejszości i skrajnie indywidualnych poglądów. Politycy mają bezpośrednią możliwość reagowania na wydarzenia, komentowania, nawiązywania kontaktu i prowadzenia dialogu z wyborcami. Nie muszą już czekać na zaproszenie redakcji.  Problem w tym, że nie zawsze piszą mądrze i coraz częściej kłamią. Chcą zwalczać dezinformację a często sami ją tworzą.

Dezinformacja (świadome mącenie) i mizinformacja (nieświadome powielanie nieprawdy) stają się przekleństwem naszych czasów. Im więcej dociera do nas strumieni przeróżnych „newsów”, tym mniej możemy się w nich rozeznać. Czujemy się zagubieni, coraz mniej rozumiemy. Dopada nas wtórny analfabetyzm – analfabetyzm medialny. Ma on dwie odmiany. Pierwsza to odcięcie. Uciekamy od mediów, smartfonów, internetu. Taka reakcja ma oczywiste minusy – pozbawia nas dostępu do wszelkich informacji i ich obiegu. Druga, częstsza, to poddanie się powszechnemu ogłupieniu, zgodnie z nowo odkrytą zasadą, że im więcej informacji, tym mniej wiedzy.

Media społecznościowe zamykają  nas w sieciach i grupach. Zostajemy otoczeni ludźmi o podobnych poglądach, tracimy kontakt z myślącymi inaczej. Choć więc teoretycznie internet pozwala na nieograniczony zasięg i dotarcie, w rzeczywistości poruszamy się w internetowych bańkach, a algorytmy dobierają nam znajomych i reklamy. Coraz częściej treści internetowe są pisane przez boty. Coraz więcej tam półprawd, kłamstw i fake news. Wielkimi krokami zbliża się deep fake czyli doskonałe technologicznie wirtualne fałszerstwa: wywiady, których nigdy nie udzielono, zdjęcia miejsc i ludzi, którzy nie istnieją. Jak mamy więc rozróżniać rzeczywistość od fikcji?

Jedyną metodą walki z analfabetyzmem jest edukacja. Analfabetyzm medialny (media illiteracy), w który ludzkość powoli wpada w czasach internetu i mediów społecznościowych wymaga powrotu do podstaw. Do krytycznego myślenia, weryfikowania informacji w kilku źródłach, nieufnego podchodzenia do treści oferowanych na niesprawdzonych stronach internetowych przez niesprawdzone autorytety. Bardzo też pomaga „chłopski rozum” i „zdrowy rozsądek”, bo przecież pewne rzeczy naprawdę wiemy. Jeśli coś upuścimy, to spadnie na ziemię, a nie zacznie fruwać. Nie dajmy sobie wmówić, że w XXI w. wszystko jest na opak.

Tym bardziej, że dezinformacja to narzędzie wojny. A wrogów nam nie brakuje. Działania dezinformacyjne skutecznie mieszają ludziom w głowach. Narastają konflikty i złe emocje, pogłębiają się podziały. Ma to szczególne znaczenie podczas wyborów, które są przecież istotą demokracji. Duża cześć głosujących kieruje się przede wszystkim emocjami a nie trzeźwą oceną sytuacji, pod wpływem dezinformacji nierzadko zmienia poglądy albo w ogóle zniechęca się do głosowania.

Dezinformacja z użyciem deep fake to wielkie zagrożenie dla zachodniego modelu relacji państwo-obywatel. Zakłada on bowiem, że odpowiedzialna władza prowadzi dialog ze świadomymi i wykształconymi obywatelami, którzy jeszcze w dodatku wciąż się douczają. Jednak w ostatnich latach ten model runął, wprost na naszych oczach. Po części dlatego, że politycy przestali być odpowiedzialni, a po części ponieważ ludzie nie nadążają za coraz szybciej pędzącą rzeczywistością i nie mają siły na szukanie odpowiedzi na wszystkie pytania. Idą za prostymi rozwiązaniami skomplikowanych problemów, bo tak jest łatwiej i wygodniej. To prosta droga do ulegania różnorakim populizmom. Dlatego nie liczmy na polityków, ale na nas samych. Rzetelnie sprawdzajmy informacje i źródła, bo tylko tak możemy uchronić się przed błędami i konsekwencjami złych decyzji.

 

LICZBY

  • 2,7 mld – tylu ludzi używa dziś Facebooka. Czyli dwa razy więcej niż populacja największego ludnościowo państwie świata: Chin.
  • 1 mld – tyle osób korzysta z Instagrama. To ponad dwa razy więcej niż wynosi ludność Europy.
  • 330 mln – tyle „ptaszków” ćwierka na Twitterze. Tyle mnie więcej wynosi ludność Stanów Zjednoczonych.

 

za: https://www.statista.com/statistics/278414/number-of-worldwide-social-network-users/.

 


Autor: dr Małgorzata Bonikowska, 
prezes THINKTANK

 

POWRÓT ↵

Taki odsetek marketingowców korzysta już z rozwiązań wykorzystujących sztuczną inteligencję (wg. badań firmy Saleforce [1]). Wskaźnik ten od 2017 r. wzrósł o 44 proc.

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top