Między teraźniejszością a przyszłością

Artykuł opublikowany 09.01.2023

 

Jeśli chcemy w przyszłości mieć cyfrową gospodarkę, najpierw musimy zadbać o cyfrową edukację. O jej jakości i wyzwaniach dużo mówiono podczas konferencji Future Skills Forum, zorganizowanej przez firmę Intel i jej partnerów pod koniec listopada 2022 r. w Sopocie. W jednym z paneli poświęconych sposobom zmniejszania luki pomiędzy szybkim rozwojem technologii a kompetencjami cyfrowymi uczniów i dorosłych wystąpili Diana Krall, reprezentująca organizację pozarządową Junior Achivement Europe oraz Janusz Cieszyński, Sekretarz Stanu, pełnomocnik Polskiego Rządu do Spraw Cyberbezpieczeństwa. Przedstawiamy ich opinie na ten temat.

Janusz Cieszyński: Nie mamy problemu z ustaleniem, czego dziś potrzebuje polska edukacja. Wiemy, że nowe technologie zmieniają świat bardzo szybko, a tradycyjna szkoła nie nadąża z uwzględnieniem tego faktu w swoich programach nauczania. Taki jest zresztą problem wszystkich krajów na świecie świecie. W Polsce system edukacyjny współtworzy pół miliona nauczycieli zatrudnionych w ponad 20 tys. placówek, które mają sporo autonomii. Nie jest łatwo zarządzać tak rozproszoną strukturą. Ale to nie znaczy, że należy się poddać. Największym wyzwaniem stojącym przed rządem jest stworzenie takiego modelu edukacji, który będzie się zmieniał wraz tempem zmieniającego się świata. I trzeba pamiętać, że jeśli nam się to uda, w co wierzę, to i tak na efekty musimy poczekać wiele, wiele lat.

Nie jest też łatwo przeprowadzić taką zmianę metodą prób i błędów, co sprawdza się bardzo dobrze w biznesie i w innych dziedzinach życia. Dlaczego? Bo po pierwsze żadnemu z rodziców nie spodobałoby się, że jego dziecko jest poddawane takiemu eksperymentowi. Po drugie, nie mamy prawa pozwalać sobie na błędy w procesie edukacji i wychowania dziecka.  Jeśli je popełnimy, konsekwencje mogą być nie do naprawienia.

Diana Filip: Zgadzam się, że nie wolno eksperymentować na uczniach. Ale czy tylko rząd jest odpowiedzialny za unowocześnienie edukacji? I czy rząd powinien myśleć o tym zadaniu jak o wprowadzaniu nowych metod produkcji w globalnym koncernie, czyli jak o zmianie kaskadowej, z góry na dół? A może trzeba system edukacji znacząco uelastycznić? Powierzyć odpowiedzialność za każdą szkołę rodzicom i lokalnym przedsiębiorcom? 

Nasza organizacja Junior Achivement ma ponad 100 lat doświadczenia we współpracy biznesu z placówkami szkolnymi na całym świecie. Mamy 150 tys. przedsiębiorców – wolontariuszy, którzy chętnie prowadzą lekcje przedsiębiorczości w szkołach.  Zbadaliśmy, że każde euro zainwestowane w te działania na rzecz młodych przynosi społeczeństwom 45 euro korzyści. A mimo to wciąż spotykamy się w wielu szkołach z nieufnością wobec naszych programów, Musimy się tłumaczyć i uzasadniać ich wartość edukacyjną. Teraz we współpracy z Intelem przygotowujemy projekty łączące przedsiębiorczość z nowymi technologiami, zwłaszcza ze sztuczną inteligencją. Jestem pewna, że podwoimy w ten sposób społeczne korzyści i pomożemy uczniom lepiej włączać się w rewolucję cyfrową. Potrzebujemy tylko otwartości szkół i gotowości do współpracy. A nie jesteśmy jedyną organizacją, która może pomóc edukacji w zbliżeniu się do realnego świata i zachodzących w nim przemian.

 

 

Janusz Cieszyński: Zgadzam się z postulatem uelastycznienia edukacji szkolnej. Musimy tylko wziąć pod uwagę istotną kwestię. Chodzi o odpowiedzialność państwa za zapewnienie każdemu obywatelowi, a zwłaszcza każdemu dziecku, jak najlepszych możliwości rozwoju. Co to oznacza w praktyce? Że musimy dążyć do zapewnienia podobnego poziomu nauczania każdej z polskich szkół. To m.in. w tym celu ok. 20 tys. szkół zostało podłączonych do bezpłatnego szerokopasmowego Internetu. Daje to placówkom edukacyjnym podobne szanse i możliwości, ale przecież bez gwarancji, że będą one jednakowo wykorzystane.  Bo to zależy od wielu jeszcze innych czynników. To samo dotyczy włączenia sztucznej inteligencji do edukacji. Dajemy programy i narzędzia, ale jak zostaną użyte, zależy od konkretnej szkoły.

Bądźmy oczywiście realistami. Nigdzie na świecie poziom nauczania we wszystkich placówkach publicznych i prywatnych nie jest jednakowy. Mam kuzyna, który mieszkał w San Francisco, ale wyprowadził się do mniejszej miejscowości, bo tam jest lepsza szkoła dla jego dzieci. Wielu ludzi podejmuje tego rodzaju ważne decyzje w swoim życiu, bo ma świadomość, że kod pocztowy determinuje ich przyszłość. Pracowałem kilka lat w Ministerstwie Zdrowia i wiem, że średnia długość życia też jest bardzo różna w różnych miejscach Polski. Trzeba mieć świadomość, w jakim stopniu te różnice są obiektywne, a na ile zależą od sprawności państwa. Nikt nie zwolni nas od starań o wyrównywanie poziomów życia i edukacji. W przeciwnym razie możemy stać się społeczeństwem, w którym nierówności rosną bardzo szybko.

Diana Filip: Rozumiem to zastrzeżenie, że elastyczność w systemie edukacji nie może być bezgraniczna i że w interesie społecznym państwo musi dbać o wyrównywanie poziomu nauczania we wszystkich szkołach. Ale musimy chyba bardziej efektywnie szukać właściwej równowagi pomiędzy tymi wartościami. Podam swój osobisty przykład, a mieszkam we Włoszech. Zapytałam mojego syna o najciekawsze, najbardziej angażujące go w szkole zajęcia. Bez wahania stwierdził, że to lekcje technologii. Żałuje tylko, że jest ich za mało, bo tylko dwie tygodniowo. Za to religii i historii ma po trzy godziny, a oba te przedmioty uważa za wyjątkowo nudne i niepotrzebne. Pytanie brzmi, czy na pewno program musi być tak sztywny, że nie pozwala zwiększyć liczby godzin technologii kosztem religii i historii? I czy przedmioty humanistyczne nie mogą być wykładane w sposób bardziej nowoczesny, z użyciem nowych narzędzi edukacyjnych?

Inny przykład z Włoch. W jednym z programów Junior Achivement dotyczących rozwijania przedsiębiorczości uczniowie mojej znajomej nauczycielki zostali finalistami europejskiego konkursu, co wymagało wyjazdu na imprezę końcową do Brukseli. Koleżanka długo musiała przekonywać grono pedagogiczne, że nie chodzi o wycieczkę krajoznawczą. Ci młodzi ludzie mają przedstawić swój projekt przed rówieśnikami z różnych krajów oraz międzynarodową publicznością, dzięki czemu wezmą udział w bezcennych dla nich lekcjach i nabędą unikatowych umiejętności. A i tak musiała na ten wyjazd wziąć urlop.

Z kontaktów z naszymi organizacjami w wielu krajach Unii Europejskiej wiem, że podobne podejście do niestandardowych działań ma większość szkół. Kolejne kluczowe pytanie brzmi zatem, jak uelastycznić europejską edukację na tym właśnie podstawowym poziomie.

Janusz Cieszyński: Nadal mam żywe wspomnienia z moich czasów szkolnych i studenckich. I dobrze pamiętam, że stosunek mój oraz moich koleżanek i kolegów do różnych przedmiotów zależał w ogromnej mierze od tego, jak je wykładali nauczyciele i czy robili to pasją. Myślę, że to największa zaleta i zarazem największa wada systemu edukacji. Wcale nie jest oczywiste, że szkoła w dużym mieście będzie znacząco lepsza od szkoły na wsi.  To zależy właśnie od nauczycieli, od ich oddania uczniom. Dzięki Internetowi szkoły mają bardziej równe szanse, jeśli chodzi o dostęp do najnowszej wiedzy i narzędzi takich jak scenariusze lekcji, dobre praktyki czy nowinki technologiczne.

Dlatego uważam, że powinniśmy dać nauczycielom tyle elastyczności, ile tylko możemy. Z elastycznością powinna iść w parze oczywiście odpowiedzialność, tak jak jest w przypadku lekarzy. Państwo lekarza kształci, daje mu ogólne wytyczne, może dać sprzęt i materiały, ale nie nakazuje, co ma mówić i zalecać pacjentom. To jest relacja jeden na jednego, objęta dodatkowo tajemnicą. Myślę, że podobnie powinniśmy ustawić pozycję nauczycieli. To by bardzo wzmocniło ich misję. Oczywiście i lekarz, i nauczyciel, powinni stale aktualizować swoją wiedzę, by sprostać odpowiedzialności, którą na nich składa społeczeństwo. 

 

 

Diana Filip: Tak, zgadzam się. O to mi chodziło, kiedy mówiłam o elastyczności programów i metod na poziomie każdej szkoły. To samo podejście powinno obowiązywać w rozwijaniu kompetencji cyfrowych. Podstawa programowa to tylko narzędzie. Co z nią zrobią nauczyciele, zależy od ich kreatywnych umysłów i zdolności dydaktycznych. Mogą być rzemieślnikami lub artystami, wszystko w ich rękach. Ale tylko artyści kształtują otwartych, przedsiębiorczych i innowacyjnych obywateli.

Oczywiście administracja szkolna powinna sprzyjać nauczycielom – artystom. Jeśli w Polsce Intel we współpracy z Ministerstwem Rolnictwa zgodnie wprowadzają sztuczną inteligencję do programów nauczania szkół rolniczych, to mamy tu przykład kreatywnego podejścia do edukacji.

I nie zapominajmy, że w obecnym świecie musimy uczyć kompetencji cyfrowych nie tylko młodych ludzi w szkołach, ale i miliony dorosłych, którzy w większości nie są przyzwyczajeni do zdobywania nowej wiedzy.

Podczas tej konferencji ktoś trafnie zauważył, że do aktywnego życia w obecnym świecie trzeba nie tylko kompetencji cyfrowych, ale i zrozumienia, jak bardzo złożona jest nasza rzeczywistość. Nienadążanie za złożonością tego świata zostało nawet nazwane wtórnym analfabetyzmem.  Wszyscy umiemy co prawda pisać i czytać, ale nie zadajemy sobie dość trudu, aby rozumieć sedno obecnych zmian cywilizacyjnych. Na tym polu także potrzebne jest kreatywne i innowacyjne podejście, bo bez tego nie poradzimy sobie z wyzwaniem o takiej skali.

 

THINKTANK był partnerem Future Skills Forum.

 

Oprac. Zbigniew Gajewski

 

 

POWRÓT ↵

 

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top