Migranci ekonomiczni w Polsce. Fakty i mity

 

 

Polska wydaje najwięcej pozwoleń na pracę wśród krajów UE, a liczba migrantów ekonomicznych jest szacowana na 1 mln osób. A jednocześnie Polacy są jednym z europejskich społeczeństw, które najbardziej boją się obcych. O tym, co wynika z tego zderzenia, dyskutowali uczestnicy debaty on-line zorganizowanej 2 lipca 2020 r. przez Centrum Stosunków Międzynarodowych oraz Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce. 

 

Potrzeby polskiej gospodarki

W ostatnich latach polska gospodarka uzależniła się od pracy imigrantów i to zjawisko będzie się pogłębiało ze względu na procesy demograficzne zachodzące w kraju. Według prof. Jacka Męciny z Uniwersytetu Warszawskiego i eksperta Konfederacji Lewiatan sektory takie jak rolnictwo, hotelarstwo, budownictwo, przetwórstwo spożywczo-przemysłowe, opieka społeczna nie mogą już sprawnie funkcjonować bez imigrantów.

Podobną opinię przedstawił Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP): „Za chwilę na naszym rynku pracy będzie brakować 5 mln osób. Nawet jeśli ostatnio mamy nieco więcej urodzeń, to te dzieci wejdą na rynek pracy za ok. 20 lat. Co najmniej do tego czasu imigranci ekonomiczni są polskiej gospodarce niezbędni. Dlatego polityka migracyjna powinna być częścią polskiej polityki demograficznej”.

Departament Analiz i Polityki Migracyjnej MSWiA szacuje, że w latach 2015-2020 w Polsce ubyło blisko 590 tys. osób w wieku produkcyjnym, a do 2030 r. zasoby pracy zmniejszą się o ponad 1,5 mln osób (tj. o ponad 6%). Najgwałtowniejszy spadek dotyczyć będzie osób w wieku produkcyjnym „mobilnym”, czyli pomiędzy 18 a 45 r.ż. Obecnie trwa proces opuszczania rynku pracy przez roczniki wyżu demograficznego lat 50-tych (niemal 800 tys. urodzeń rocznie), przy jednoczesnym wchodzeniu na rynek pracy roczników niżu lat 90-tych (poniżej 400 tys. urodzeń rocznie).

Odmiennego zdania jest dr Grzegorz Lindenberg, socjolog i publicysta, autor książki “Wzbierająca fala. Europa wobec eksplozji demograficznej w Afryce”. Uważa on, że „prognozy o brakach na rynku pracy za 30 lat są chybione. Nie wiemy i nie możemy wiedzieć, co wtedy będzie.  Nawet w perspektywie 10 lat prognozowanie jest niepewne, co dobitnie pokazała pandemia. Dlatego polityka, która stawia w Polsce na krótkoterminowych pracowników zagranicznych, a nie na imigrację osiedleńczą, jest słuszna. Tymczasowość jest teraz lepsza, bo łatwiej odwracalna. To leży w interesie kraju i samych imigrantów. Bo jak dojdzie do kryzysu gospodarczego lub wysoce prawdopodobnego już w najbliższych latach zastępowania ludzi przez roboty, znajdą się oni w bardzo trudnym położeniu”.

 

 

Zdaniem prof. Jacka Męciny w 2020 r. będziemy prawdopodobnie obserwować pierwszy od lat wyraźny spadek liczby pozwoleń na pracę cudzoziemców. Jest to wpisane w polski system migracyjny, w którym liczba imigrantów zależy od popytu zgłaszanego przez pracodawców. Jednak w dłuższym okresie, w związku z sytuacją demograficzną i przy założeniu powrotu gospodarki na ścieżkę wzrostu, będzie ona potrzebowała rosnącej liczby pracowników z zagranicy.

O skali zapotrzebowania na migrantów będzie decydować sytuacja gospodarcza, ale też sytuacja zdrowotna i wynikające z niej możliwości podróżowania. W optymistycznym scenariuszu powrót do normalności może nastąpić po I kwartale 2021 r.   Scenariusz pesymistyczny zakłada, że w IV kwartale tego roku nastąpi wzrost zachorowań na Covid-19, co wraz z rozpoczęciem sezonu grypowego spowoduje pogorszenie się sytuacji gospodarczej i sytuacji migrantów na rynku pracy.


Liczba imigrantów ekonomicznych

Wg danych polskiego Urzędu ds. Cudzoziemców na początku 2020 r. ważne zezwolenia na pobyt w Polsce posiadało 423 tysięcy obywateli innych państw. Największe grupy stanowili obywatele: Ukrainy – 214,7 tys., Białorusi – 25,6 tys., Niemiec – 21,3 tys., Rosji – 12,5 tys., Wietnamu – 12,1 tys., Indii – 9,9 tys., Włoch – 8,5 tys., Chin – 8,5 tys., Wielkiej Brytanii – 6,3 tys. oraz Hiszpanii – 5,9 tys.

W ciągu ubiegłego roku liczba cudzoziemców wzrosła o nieco ponad 50 tysięcy, głównie za sprawą obywateli Ukrainy, ale także coraz liczniej osiedlających się w kraju Białorusinów oraz Gruzinów. To dane oficjalne. Według Zespołu do Spraw Migracji w Departamencie Analiz i Polityki Migracyjnej MSWiA w połowie ub. roku na polskim rynku pracy przebywało ponad 1 milion cudzoziemskich pracowników, głównie z Ukrainy i pozostałych państw postradzieckich. Obywatele Ukrainy pracowali wtedy w co dziesiątej polskiej firmie; zatrudniało ich 39% dużych firm, 21% średnich i 6 % małych.

Pandemia Covid-19 spowodowała znaczące zamieszanie na rynku pracy.  Powszechne zamrożenie gospodarki i zamknięcie granic nastąpiło tuż przed rozpoczęciem prac sezonowych. Teraz mamy do czynienia z anomaliami i trudnościami na rynku pracy. Mimo iż tzw. ustawa covidowa przedłużyła legalny pobyt w Polsce obywatelom zagranicznym, którym skończyły się pozwolenia, część z nich wyjechała. Obecnie trwa powolne odmrażanie gospodarki i otwarcie granic, a mimo to coraz częściej pojawiają się napięcia związane z brakiem pracowników, zwłaszcza w rolnictwie, ogrodnictwie, budownictwie i usługach turystycznych.

Według prof. Jacka Męciny w latach 2017-19 Polska wydała co najmniej 1,5 mln zezwoleń na pracę cudzoziemców, najwięcej nie tylko wśród państw członkowskich UE, ale i na świecie. 

 

Imigranci w urzędach i konsulatach

Uczestniczący w debacie reprezentanci środowiska przedsiębiorców krytycznie oceniają praktykę związaną z legalizacją pobytu imigrantów.

„Załatwianie zezwoleń na pierwszą pracę oraz wiz wjazdowych imigrantom z Indii to koszmar administracyjny. W zależności od miasta trwa to od 9 do 22 miesięcy” – informuje Paweł Piec z firmy Intel Polska.

Wojciech Warski dodaje, że polska administracja od lat powinna prowadzić działania ułatwiająca migrantom dostęp do rynku pracy, a pracodawcom dostęp do pracowników, ale w ciągu ostatnich lat niewiele się w tej sprawie działo. Wręcz przeciwnie. W lutym tego roku b. prezydenci Bronisław Komorowski i Aleksander Kwaśniewski wystosowali nawet apel do rządu, aby radykalnie przebudować obecną praktykę urzędów w sprawach imigrantów ekonomicznych, przede wszystkim uprościć procedury administracyjne.

Z przedsiębiorcami zgadzają się w tej sprawie przedstawiciele innych środowisk społecznych. „Kolejne rządy akceptują fakt, że imigranci chcą przyjeżdżać, ale nie tworzą żadnych rozwiązań, by im to ułatwić. Legalizacja pobytu cudzoziemców w Polsce jest utrudniona. Najczęściej imigrantom pomagają polskie lub międzynarodowe agencje pracy. Wizy pracownicze najłatwiej uzyskują Ukraińcy, Białorusini i Rosjanie. Obywatele z dalszych krajów, na przykład z Indii, Bangladeszu, Sri Lanki, mają wyraźnie trudniej, choć teoretycznie przechodzą taką samą procedurę. Ich czas oczekiwania na kartę pobytu wynosi dwa, trzy lata” – zaznacza Anna Trylińska, doktorantka z Instytutu Nauk Prawnych PAN badająca zjawisko imigracji zarobkowej.

­­­­­­„Pracownicy z Ukrainy najczęściej już wiedzą, jak sobie radzić z wyzwaniami, np. nierzetelnymi pośrednikami pracy. Ci z odleglejszych krajów mają w takich sytuacjach bardzo duże problemy. Są bezradni i pozostawieni sami sobie. Im jest też o wiele trudniej dostać pracę w Polsce. Konsulaty wydają często decyzje odmowne, domagają się dodatkowych dokumentów, choć to niezgodne z przepisami”. 

Dr hab. Witold Klaus, Ośrodek Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego

Na utrudnione praktyki urzędowe dotyczące przyjazdów do pracy obywateli państw spoza Europy Wschodniej wskazywało kilkoro innych dyskutantów. J.J. Singh, Prezes Indyjsko-Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej żałuje, że Polska i Indie nie współpracują w sprawie migrantów, bo rodzi to wiele napięć. Jego zdaniem w Indiach powinny być agendy rządu Polski i przedstawicielstwa UE. Muszą one eliminować pośredników, którzy przekazują zainteresowanym nierzetelne informacje związane z pozwoleniem na pracę. Pandemia spowodowała dodatkowe utrudnienia. Część zrekrutowanych w Indiach pracowników utknęła tam po zamknięciu granic, a karty pobytu mają ważne np. do połowy lipca. I na razie wszystko wskazuje na to, że będą musieli przechodzić całą procedurę od nowa.

Podobnego zdania jest Tomasz Łukaszuk, b. ambasador Polski w Indiach, Bangladeszu, Nepalu. Zwraca on uwagę, że w Polsce brakuje specyfiki rozumienia krajów azjatyckich i stąd może wynikać brak dyplomacji migracyjnej. Tymczasem uzgodnienie kwestii migracyjnych na poziomie ministerstw pracy oraz MSZ-ów jest konieczne, nie można tych spraw zostawiać samym pośrednikom. Aby nasze relacje z krajami Azji układały się w miarę bezkonfliktowo, musimy mieć w tych krajach znacznie więcej dyplomatów. Na razie w Indiach mamy 5 konsulów, a w Indonezji – 2.

 

Pobyt imigrantów w Polsce

Iwona Szmitkowska, prezes zarządu Work Service, firmy zajmującej się między innymi rekrutacją dla przedsiębiorstw w Polsce pracowników zagranicznych wymienia kilka podstawowych barier związanych z ich obecnością. Pierwsza to językowa, a z niej wynika nieznajomość przepisów prawa. Tu konieczny jest dodatkowy wysiłek po stronie pracodawcy i samych pracowników. Drugi problem to nadmiar biurokracji przy zatrudnianiu cudzoziemców. To wymaga działań po stronie ustawodawcy. Choć sporo się w ostatnich latach zmieniło, to ten system jest nadal niewydolny. Cudzoziemcy mają też ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej – tu potrzeba zmian ustawodawczych i większego wsparcia prawnego ze strony agencji pośredniczących w zatrudnieniu.

Oczywistą barierą są różnice kulturowe, zwłaszcza wśród pracowników z Azji. Rozwiązaniem jest zaznajamianie ich z polską kulturą jeszcze przed wyjazdem z ich krajów, bo to zmniejsza szok kulturowy. Wiedzy o kulturze i zwyczajach pracowników zagranicznych potrzebują tez ich polscy koledzy, co jest zadaniem pracodawcy.

 

 

Dr hab. Witold Klaus podkreśla, że często używamy w Polsce języka dyskryminującego imigrantów. „Mówimy o imporcie pracowników, o sile roboczej etc.
A musimy przede wszystkim dostrzegać w migrantach ludzi. Pracownicy, którzy się nimi zajmują, nie są odpowiednio wyedukowani, brak im nie tylko stosownego wykształcenia, ale i wrażliwości”.

Uczestniczący w debacie Marcin Wiatrów z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jest zdania, że mimo wskazanych utrudnień ostatnie kilkanaście lat to jednak historia dość dużego sukcesu. „Od 2006 r. mamy system zatrudniania cudzoziemców oparty na oświadczeniach pracodawców, a więc bez nadmiaru biurokracji.  Trzy czwarte imigrantów pracuje w oparciu o umowy o pracę. W ciągu ostatnich 5 lat udział pracowników zagranicznych wśród zatrudnionych w Polsce wzrósł z 0,3 proc. do 5-6 proc., znacząco poprawiły się też standardy ich zatrudnienia oraz wzrosły płace – argumentuje”.   Jego zdaniem warto też zauważać mniej korzystny wpływ imigrantów. Często migracja obniża standardy na rynku pracy, wywołuje lokalne napięcia i problemy w niektórych powiatach i małych miejscowościach.

 

Praktyka do poprawki

Niemal wszyscy uczestnicy debaty zwracają uwagę na konieczność wypracowania przez polski rząd długofalowej polityki migracyjnej. Ale jednocześnie są zdania, że zanim to nastąpi, można i trzeba poprawić pracę urzędów administracji i placówek konsularnych.

Tomasz Kałużny, sędzia z Białegostoku uważa, że trzeba kolejnych ułatwień w legalizacji pobytu cudzoziemców. Dotyczy to zarówno wiz, jak i pozwoleń na pracę.  Pracodawcy oczekują od rządu wydłużenia pozwoleń na pracę w oparciu o ich oświadczenia z 6 do 12 miesięcy. Nie powinno też być formalnych ani praktycznych zróżnicowań ze względu na kraj pochodzenia imigrantów.

Paweł Piec z Intela postuluje, bo stworzyć w Polsce program zatrudniania cudzoziemców dla dużych inwestorów, podobnie jak to ma miejsce w innych krajach. Dobrze to rozwiązują Czechy, Dania, Irlandia, które ustanowiły przyspieszone tryby wydawania pozwoleń. „W Wojewódzkich Urzędach Pracy jest stanowczo za mało personelu do obsługi naszych potrzeb, co powoduje zatory” – dodaje.

Dr Malwina Bakalarska, ekspertka THINKTANK zauważa, że nie wszyscy imigranci spotykają się w Polsce z dyskryminacją. Wielu z nich zatrudniają międzynarodowe korporacje, które w praktyce realizują politykę „diversity and inclusion”. Ich podejście warto upowszechniać. Państwo powinno przeznaczyć znacznie więcej środków na programy integracji obcokrajowców, nie tylko wewnątrz firm, ale i w całym społeczeństwie.

Dr Katarzyna Kacperczyk ze Szkoły Głównej Handlowej postuluje, by zwrócić uwagę na dużą liczbę studiujących u nas studentów zagranicznych. To niewykorzystany potencjał dla rynku pracy w Polsce.  Ich byłoby najłatwiej zintegrować. To rola uczelni, polskich instytucji oraz Komisji Europejskiej, która powinna wspierać finansowo tego rodzaju projekty.

Iwona Szmitkowska, prezes zarządu Work Servis dodaje, że uporządkowania wymaga też kwestia delegowania pracowników zagranicznych. Niektóre agencje zatrudniają na przykład Ukraińców na Ukrainie i oddelegowują ich do pracy w Polsce. Taki pracownik płaci wtedy podatki u siebie, co w sumie zmniejsza koszty pracodawcy polskiego, ale zmniejsza też wpływy polskiego budżetu. Polskie prawo nie jest tu jednoznaczne i tworzy nierówność – bo w sumie sprzyja oddelegowaniu.

„Problemem jest też sytuacja mieszkaniowa imigrantów. Firmy wynajmują domy dla pracowników, ale mieszka w nich często po 5 osób w jednym pokoju. To powoduje napięcia wśród samych imigrantów oraz w ich relacjach z sąsiadami. Powinna być większa kontrola państwa nad warunkami życia tych ludzi”.

Dr Bruno Surdel, ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych

 

Lekcje z doświadczeń zagranicznych

Dr Joanna Clifton-Sprigg, ekonomistka z Uniwersytetu w Bath w Wlk. Brytanii, podkreśla, że migracje zarobkowe zawsze mają wielki wpływ nie tylko na gospodarki, ale i na społeczeństwa. To wpływ pozytywny i negatywny. Na razie polski rynek pracy jest chłonny, ale jak się już nasyci, pojawią się głosy o niekorzystnych skutkach imigracji. Państwo musi to mieć na uwadze i zadziałać uprzedzająco. Inaczej będzie rosła niechęć, antypatia ze strony polskich pracowników do cudzoziemców.  Potem zacznie się ich wypychanie z kraju i zaczną rosnąć napięcia społeczne. Będą się one zwiększać zwłaszcza w okresach spowolnienia gospodarki i z czasem przekładać na decyzje polityczne.

„Taką sytuację mamy właśnie w Wielkiej Brytanii, gdzie rynek pracy jest nasycony i bardzo wielokulturowy – 14 proc. populacji urodziło się poza krajem. Ogromnie to wpłynęło na wynik referendum brexitowego.  W debacie poprzedzającej głosowanie fakty się nie liczyły, tylko emocje. Dlatego tak ważna jest teraz powszechna edukacja społeczeństwa polskiego – o tym, co imigranci wnoszą dobrego do gospodarki i kultury. Polski rynek pracy, polscy pracownicy muszą być przygotowani mentalnie na falę imigracji. Bardzo ważną rolę do odegrania w tym procesie mają media i liderzy opinii” – rekomenduje dr Joanna Clifton-Sprigg.

 

 

Tomasz Kałużny, sędzia z Białegostoku uważa, że tylko jednakowe traktowanie na rynku pracy wszystkich pracowników, bez względu na kraj pochodzenia, uchroni nas od problemów widocznych już w Wlk. Brytanii, gdzie 90 proc. spraw w sądach pracy dotyczy cudzoziemców.

„Doświadczenia Europy Zachodniej pokazują, że polityka przymusowej integracji cudzoziemców się nie sprawdza. Trzeba stworzyć system społecznych zachęt – podkreśla Oleś Yakymiv, dyrektor ds. eksportu w fimie Inter-Team.

Dr Grzegorz Lindenberg jest zdania, że większość migrantów ekonomicznych integruje się wszędzie w Europie i w Polsce całkiem dobrze, bo najlepszym narzędziem integracji jest sama praca. Problem wywołują natomiast muzułmanie. Społeczności muzułmańskie w całej Europie nie integrują się lub integrują się najgorzej.

 

Postulaty wobec polskiej polityki migracyjnej

Ambasador Tomasz Łukaszuk przypomina, że Polska nie ma spójnej polityki migracyjnej co najmniej od 20 lat. Brakuje jej zwłaszcza wobec imigrantów pochodzących z krajów spoza Unii: Bangladeszu, Nepalu, Indii. Jego zdaniem najwyraźniej rząd się boi, że będą oni zostawać w Polsce. Nie zawsze jest to prawda. Polaków pracujących obecnie za granicą jest więcej niż pracujących za granicami obywateli Indii, bo oni na ogół wolą wracać do swoich krajów.

Prezes Cezary Kaźmierczak z ZPP zauważa, że po wyborach prezydenckich Polska ma 3,5 roku do kolejnych wyborów. To jego zdaniem najlepszy czas, by rząd w porozumieniu z partnerami społecznymi wypracował klarowną politykę migracyjną.

„Na razie powielamy w Polsce wszystkie błędy Niemiec, towarzyszące ściąganiu od lat 60. do pracy Turków, a także Francji, która mniej więcej w tym samym czasie dla uzupełnienia braków na rynku pracy zaprosiła do siebie imigrantów z Afryki Północnej. Powinniśmy się z podobnego podejścia jak najszybciej się wycofać. Naszych imigrantów powinniśmy osiedlać w Polsce z rodzinami, długoterminowo lub na stale. Jak ich dzieci będą chodzić w Polsce do szkoły, to oni nie przeniosą się tak łatwo do Niemiec”. 

Tomasz Łukaszuk, b. ambasador RP w Indiach, Bangladeszu, Nepalu

Prezes Kaźmierczak uważa ponadto, że nie powinniśmy przy tym dopuszczać to tworzenia gett, skupisk migrantów, tylko rozlokowywać ich po całym kraju. Pomagać się im urządzić i wtopić w lokalne społeczności, by chcieli rozpocząć normalne życie, żenić się i tak dalej.  Tylko wtedy będą związani z naszym krajem emocjonalnie, bez poczucia tymczasowości.  Dlatego muszą mieć stabilną sytuację prawną. Inaczej będą wciąż żyli na obczyźnie.

Dyrekor Oleś Yakymiv radzi, by w polityce migracyjnej rozróżniać migrantów ekonomicznych, krótkoterminowych, głównie z Ukrainy, którzy chcą tylko zarobić i wrócić do siebie, oraz społeczno-ekonomicznych, którzy zamierzają zostać w Polsce.

Zauważa on, że w związku z kolejnym otwarciem niemieckiego rynku pracy agencje pośredniczące mogą dojść do wniosku, że dla nich bardziej korzystne będzie kierowanie pozyskanych pracowników do Niemiec. Ale skorzystają z tej oferty głównie migranci ekonomiczni. Ci drudzy będą woleli raczej zostać w Polsce.  Im zależy nie tylko na tym, aby tu pracować, ale i kształcić dzieci, mieszkać, żyć. Takich państwo powinno wspierać. Na razie hamuje tą gotowość polityka wydawania 6-miesiecznych wiz, bo nie pozwala na stabilizację.

Jego zdaniem bardziej przyjazne polityki imigracyjne mają takie kraje jak Grecja, Hiszpania czy Włochy, dzięki czemu w każdym z nich osiedliło się już 400-500 tys. Ukraińców.  Dlatego trzeba szukać takich rozwiązań, które zachęcają pracowników do przyjazdu na dłuższy okres. Ci ludzie będą się integrować nie z powodu obowiązujących przepisów, ale z chęci pozostania w danym kraju.

 

 

Dr hab. Witold Klaus zauważa, że nie do końca wiemy, jak Polacy myślą o cudzoziemcach, bo wyniki badań społecznych nie są miarodajne. Polacy nie rozróżniają określeń cudzoziemiec, migrant ekonomiczny, uchodźca etc. Kluczowe jest też, jak są zadawane pytanie. Na odpowiedzi badanych wpływa ponadto dyskurs publiczny, a w nim wiele jest straszenia i złej narracji.

Podkreśla ponadto, że wycofanie się państwa z polityki migracyjnej to też jest polityka. Ale Polska musi mieć program migracyjny, bo jego brak może doprowadzić do tragicznych skutków. Choć politycy wskazują na fiasko polityk migracyjnych za granicą, jego zdaniem nie jest to prawda.

Dr Bruno Surdel z CSM uważa, że całą Europę czeka bardzo duża fala imigrantów z Afryki. „Nic na to nie poradzimy, musimy się więc przygotować. Trzeba tych ludzi traktować jak ludzi”.

Dr Katarzyna Kacperczyk z SGH ocenia projekt polityki migracyjnej rządu ogłoszony 19 czerwca 2019 r.: „To nie jest dobry dokument. Dobrze, że nie został wdrożony. Najczęstsze w nim słowa klucze to terroryzm, islam, bezpieczeństwo. Widać, że chodzi o przekonanie społeczeństwa, że nie powinniśmy mieć imigrantów.  Dokument stawia na asymilację, a nie integrację cudzoziemców. Wymaga od nich wyparcia się własnych przekonań. Próba budowania społeczeństwa wielokulturowego jest według tego dokumentu z góry skazana na niepowodzenie”.

Marcin Wiatrów z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej również jest zdania, że Polska powinna mieć długofalową politykę migracyjną. „Ale czy jesteśmy pewni, że mamy społeczny konsensus w sprawie zwiększania liczby migrantów w Polsce?” – pyta. – „Może powinniśmy się skupić na wykwalifikowanych pracownikach zatrudnianych na dłużej niż 6 miesięcy, tak by wpływało korzystnie na przekształcenia polskiej gospodarki?”.

 

Rekomendacje wynikające z debaty

  • Polska gospodarka, by zrealizować ambicje Polaków o doganianiu poziomu życia krajów Europy Zachodniej, nie może obyć się bez imigrantów. Według szacunków rządu w najbliższej dekadzie zasoby pracy zmniejszą się o 1,5 mln osób (tj. o ponad 6%). Bez imigrantów wzrost gospodarczy wyhamuje. Możliwe jest jednak, że również w najbliższej dekadzie praca ludzi zostanie zautomatyzowana i w dużej mierze zastąpiona przez systemy wytwórczo-usługowe sterowane sztuczną inteligencją. W takiej sytuacji ponad milionowa grupa imigrantów może stać się dla gospodarki poważnym obciążeniem.X
    XXXXX
  • Zanim jednak roboty zastąpią ludzi, Polska potrzebuje systemowej i długofalowej polityki migracyjnej. Dziś polega ona głównie na administracyjnym regulowaniu dostępu cudzoziemców do polskiego rynku pracy, przede wszystkim do prac sezonowych. Brakuje jakichkolwiek działań integracyjnych i gotowości rządu do trwałego uzupełniania niedoborów rynku pracy wynikających ze starzenia się społeczeństwa. Stworzenie długofalowej polityki migracyjnej powinno być poprzedzone wielostronną debatą publiczną, także z udziałem imigrantów.X
    XXXXXXXXXXXXXX
  • Polska musi też zdecydować, czy chce polityki asymilacji, czy integracji imigrantów. Na razie rząd polski popiera raczej asymilację. Brakuje bowiem argumentów, że polityka integracji gdziekolwiek w Europie przyniosła oczekiwane efekty. Niektórzy eksperci podkreślają też, że i dla Polski, i dla całej Unii Europejskiej, wyzwaniem nie jest integracja wszystkich imigrantów, lecz tylko tych wyznających radykalne wersje islamu. Być może to rozróżnienie powinno być wzięte pod uwagę w polityce migracyjnej UE i jej państw członkowskich.
    XXXXX
  • W najbliższych latach potrzeba kolejnych ułatwień w legalizacji pobytu cudzoziemców. Dotyczy to zarówno wiz, jak i pozwoleń na pracę.  Pracodawcy oczekują od rządu wydłużenia pozwoleń na pracę cudzoziemców z 6 do 12 miesięcy. Nie powinno też być formalnych ani praktycznych zróżnicowań ze względu na kraj pochodzenia imigrantów.
    XXXXX
  • Konieczna jest poprawa jakości warunków pracy imigrantów, w tym ochrona wynagrodzeń za pracę, składek na ubezpieczenia społeczne oraz uregulowanie kwestii emerytalnych i ochrony ubezpieczeniowej poprzez umowy z tymi rządami krajów pochodzenia imigrantów, z którymi takich umów dotąd nie ma.
    XXXXX
  • Rząd RP musi wyciągnąć wszystkie lekcje z doświadczeń imigracyjnych krajów Europy Zachodniej. Niezależnie od wariantów przyszłej polityki migracyjnej powinien jak najszybciej stworzyć program uświadamiania polskiemu społeczeństwu, że zatrudnianie cudzoziemców ma korzystny wpływ na polską gospodarkę i polski rynek pracy. Bez tego z czasem będzie narastać społeczna niechęć wobec „obcych”, która w warunkach na przykład spowolnienia gospodarczego może się przerodzić w ksenofobię i inne groźne zjawiska społeczne.

Tekst powstał na podstawie debaty online zorganizowanej 2 lipca 2020 r. przez Centrum Stosunków Międzynarodowych i Przedstawicielstwo Komisji Europejskiej w Polsce. Nagranie z debaty dostępne jest TUTAJ.

 

 

Oprac. Zbigniew Gajewski

 

POWRÓT ↵

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top