My Way. Wspomnienia

 

Józef Wancer, nestor polskiej bankowości. Urodził się w sowieckim łagrze, po wojnie wrócił z rodziną do Polski. Po maturze wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Przez ponad 20 lat pracował w Citibank, a od początku lat 90. pomagał tworzyć sektor bankowy w Polsce. Kierował m.in. bankiem Raiffeisen i BPH. Odpowiadał za fuzję BGŻ i BNP Paribas, jest honorowym przewodniczącym rady nadzorczej tego banku. Działa także w Fundacji Auschwitz-Birkenau , Amerykańskiej Izbie Handlowej i Business Center Club. 

 

 

To moja autobiografia, ale także książka o przywództwie i pokonywaniu życiowych trudności. Opisuję losy swojej rodziny na przestrzeni ostatniego wieku i dzielę się osobistymi doświadczenia z wielu lat pracy w USA i w Polsce, a także w Japonii, Austrii, Wielkiej Brytanii i Francji. Moja opowieść jest adresowana do ludzi zainteresowanych w jaki sposób zaczynając od niczego w ekstremalnie trudnych warunkach można stać się liderem a nawet  przywódcą. Niesie przesłanie, żeby nie dać się przytłoczyć bagażem, ciężarem przeszłości spoczywającym na naszych własnych barkach lub naszej rodziny. Najważniejsze jest, żeby z pasją patrzeć do przodu, nie zapominając jednocześnie o korzeniach – one są ważne, ale nie powinny pozostawać w centrum uwagi.

Pisałem dla zainteresowanych modelami przywództwa i motywacjami, które kierują liderami, ale także dla najbliższych. Większości mojej rodziny już nie ma, zmarli albo zginęli. Ja i moja siostra urodzeni przed 1945 rokiem pozostaliśmy niczym ci ostatni Mohikanie. Ale wciąż mam w pamięci mojego  dziadka , który półtora wieku temu mieszkał w Różanie nad Narwią. I moich rodziców, którzy część swojego życia spędzili w sowieckim gułagu, a potem powrócili na Dolny Śląsk i do Warszawy. Moje doświadczenia, zebrane w ciągu kilkudziesięciu lat, chcę teraz przekazać moim dzieciom. Miałem ciekawe i twórcze życie. Założyłem rodzinę, mam syna, córkę, wnuków, zasadziłem drzewo, poczułem więc, że teraz czas na książkę.

 

Człowiek jest dobry

Starałem się być ze sobą bardzo szczery. Opisałem moje pierwsze zderzenia z rzeczywistością, kiedy miałem pięć lub sześć lat i wróciliśmy z zesłania do Polski. Pamiętam nauki mojej mamy, że chociaż nam jest ciężko i nasza rodzina wiele przeszła w czasie wojny, czeka nas lepsza i szczęśliwsza przyszłość. Matka zawsze tłumaczyła mi, że człowiek jest z gruntu dobry. Usprawiedliwiała nawet Niemców. Od dziecka uświadamiała mi, że nie wszyscy byli źli. Współczułem tym, którzy w 1946 czy 1947 wyjeżdżali z Dolnego Śląska w ramach repatriacji do Niemiec. Wyrastałem w przekonaniu, że nie powinno się uogólniać, ale przede wszystkim zwracać uwagę na człowieka.

Ja kocham ludzi. Wierzę w wagę równouprawnienia i  różnorodności. Sam od urodzenia byłem w mniejszości, byłem uchodzca, byłem imigrantem, więc łatwiej mi było zrozumieć, co to znaczy i jakie to może powodować kłopoty. Doświadczałem tego jako dziecko i młodzieniec i  dzięki rodzicom uczyłem się dawać sobie z tym radę. Najważniejszą zasadą mojego osobistego katalogu wartości jest, żeby szanować siebie samego. Tylko wtedy człowiek staje się wewnętrznie mocny i ma poczucie wolności, którym chętnie dzieli się z innymi. Kolejną niezwykle ważną sprawą jest szacunek dla innych. I świadomość, ze jeżeli jestem liderem, to nie dlatego, że sam o sobie tak myślę, ale dlatego, że uważają tak inni.

 

 

Wartości i emocje

Od 1945 roku jeszcze do niedawna w naszym zakątku świata mieliśmy ciągłą Bonanzę. Wiedliśmy szczęśliwe życie bez wojen, za wyjątkiem tej w byłej Jugosławii. Przedtem konflikty zbrojne zdarzały się co 20, 25 lat. Nowe pokolenia przyzwyczaiły się, że świat jest bezpieczny. To sprawia, że brakuje dziś mocnych przywódców, którzy racjonalnie patrzyliby na rzeczywistość z perspektywy historycznej.  Coraz częściej odbiera się wszystko przez pryzmat emocji. Przyczyniają się do tego nowoczesne technologie, które powodują, że komunikacja między ludźmi staje się trochę mechaniczna i jałowa. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co półprawdą lub w ogóle kłamstwem. Jesteśmy poddawani permanentnej dezinformacji. Co ma myśleć obywatel, jeśli się dowiaduje, że jego poglądami manipulują algorytmy?  Skoro nawet w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych mogły zaingerować rosyjskie trolle, niczego nie możemy być pewni. To zniechęca, zarówno do demokracji, jak i do aktywności publicznej w ogóle.

Mam więc apel do obecnych i przyszłych przywódców , żeby się w tym nie zatracili. Żeby oparli się na podstawowych wartościach i starali się według nich żyć. Żeby więcej kierowali się empatia a nie litością. Nie istnieje coś takiego jak perfekcja, jednak warto do niej dążyć. I zachowywać równowagę, której dziś nam w społeczeństwach tak bardzo brakuje. Od liderów oczekuje się wyznaczania kierunków, prowadzenia ludzi przez zawirowania skomplikowanej rzeczywistości. Bez wartości  przywódcy się gubią. Nie pozwólmy na to.

 

 

POWRÓT ↵

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top