„Nomadland”: bogactwo i bieda w Ameryce

 Jessica Bruder

 

Społeczeństwo amerykańskie stało się niezwykle spolaryzowane pomiędzy tymi, którzy mają, a tymi, którzy nie mają. Jeśli weźmiemy pod uwagę współczynnik Giniego, który jest używanym na całym świecie wskaźnikiem nierówności, to Stany Zjednoczone są jednym z najbardziej nierównych tak zwanych krajów rozwiniętych. Znajdujemy się pod tym względem obok Rosji, Chin, Argentyny i Demokratycznej Republiki Konga.

 

DLACZEGO POWSTAŁ „NOMADLAND”

Nierówność dochodów w Stanach Zjednoczonych krążyła mi po głowie od bardzo dawna. Kiedy wyszła moja książka  „Nomadland”,  znajdowaliśmy się w sytuacji, w której mniej więcej od  2016-2017 r.  stosunek płacy prezesa firmy do pracownika wynosił około 271 do 1. To niewyobrażalna różnica.  Jeśli cofniemy się do roku 1965,  relacja ta wynosiła jedynie 20 do 1.  Mamy zatem poważne problemy, którymi musimy się zająć.

Książkę zaczęłam pisać, gdy usłyszałam o starszych Amerykanach, którzy pracują sezonowo w magazynach Amazon w ramach programu Camper Force. Okazało się, że w Stanach jest całe mnóstwo miejsc pracy, o których wcześniej nie wiedziałam, skierowanych do tej samej grupy demograficznej: ludzi, których nie stać na przejście na emeryturę.  Zwykle oferuje się tym ludziom pracę z niskimi zarobkami i miejsce, w którym mogą zaparkować swój samochód kempingowy dopóki nie  będą musieli się  przenieść i podjąć inną pracę. Zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z istnienia tej grupy demograficznej w moim własnym kraju. Skoro zaś to sprawa związana z nierównościami dochodów, które chciałam dokładniej zbadać, to zagłębiłam się w tym problemie. Tak powstał „Nomadland”.

Niepokojące jest to, że w dzisiejszej Ameryce jest tak wiele problemów i podziałów:  ekonomicznych, rasowych, społecznych i politycznych.  We wczesnych latach 70-tych zaczęła powstawać luka  pomiędzy płacami a produktywnością, która stale rosła i wciąż rośnie. Nasza federalna płaca minimalna nadal utrzymuje się na poziomie 7 dolarów i 25 centów za godzinę. Gdyby wzrost płacy utrzymywał się na poziomie wzrostu produktywności, to mielibyśmy płacę minimalną  ponad 20 dolarów za godzinę. Znajdujemy się więc w sytuacji, w której przy minimalnej pensji wielu ludzi nie może już się utrzymać nawet za jedną pracę na pełny etat.  Jeśli cofniemy się do lat 60-tych, to jedna praca na pełny etat za minimalną pensję wystarczyła, aby wydźwignąć z ubóstwa nawet rodzinę z dzieckiem. Obecnie wiele rodzin, które wykonują kilka pełnoetatowych prac za niskie zarobki wciąż nie może związać końca z końcem. Mnóstwo osób uważa zatem, że zerwana została ​​umowa społeczna, i że potrzebujemy nowych rozwiązań.

 

 

NOWE TECHNOLOGIE

Myślę, że zdecydowanie powinniśmy wykorzystać nowe technologie w celu wyrównywania nierówności. Nie wydaje mi się, byśmy to robili zbyt dobrze w USA, gdyż wykorzystujemy wydajność wniesioną przez technologię, by nierówności rosły bez kontroli. Znajdujemy się  w sytuacji, w której coraz więcej władzy znajduje się w rękach coraz mniejszej liczby ludzi… Mam na myśli to, co się stało w wyniku pandemii koronawirusa. Coraz więcej osób zamawia na Amazon, a jednocześnie konkurencja jest coraz mniejsza. Mamy  w Ameryce monopole, które wciąż rosną i różne interesy nie są w stanie sprawiedliwie ze sobą konkurować.  Następuje stagnacja społeczeństwa. Monopole mogą nie tylko dyktować ceny, ale także płace;  mają tendencję do ciagłego wzrostu, rywalizują z władzą rządu, a przy tym niekoniecznie mają na uwadze interesy społeczeństwa. Oczywiście mogą dobrowolnie okazać zainteresowanie kwestiami społecznymi, ale czynią to charytatywnie.

W tej chwili niestety większość zdobyczy technologii trafia do ludzi, którzy już i tak są na szczycie drabiny społecznej. Wtedy, gdy ukazał się  „Nomadland”,  w Stanach Zjednoczonych, górny jeden procent  naszego społeczeństwa zarabiał  81 razy więcej niż dolna połowa.  Nic zatem dziwnego, że mamy problemy. Taki zasób energii i środków jest wykorzystywany przez jeden procent populacji, nieraz w celach zupełnie absurdalnych.  Musimy mieć świadomość, że nawet 5 dolarów może stanowić dużą pomoc dla niektórych ludzi, a inni wyrzucają je na ulicę, i nie ma to dla nich znaczenia. Myślę więc, że w naszym społeczeństwie naprawdę musimy zmienić kolejność priorytetów.

 

 

„LUDZIE DROGI”

Jedną z moich ulubionych chwil przeżyłam zanim jeszcze zrozumiałam, że piszę książkę. „Nomadland” zaczął się jako tekst dla magazynu Harper’s. Nigdy wcześniej nie pisałem dla tego magazynu, a przy tym złożyło się tak, że osoba, o której myślałam, że będę pisać, nie mogła już być tematem mojej opowieści. Znalazłam się na pustyni z namiotem (nie miałam jeszcze kampera) i wypożyczonym samochodem, nie wiedząc, o kim będę pisać.  Podążałam zatem za jednym z pracowników z Amazon i dzięki temu natknęłam się  na niesamowite wydarzenie pod nazwą „The RubberTrump Rendez-vous”. Była to dwutygodniowa sesja dzielenia się umiejętnościami. Żyjący bardzo skromnie mieszkańcy vanów i kamperów pomagali sobie nawzajem, ucząc się jak żyć w drodze, i dzieląc się wiedzą praktyczną.  To był rodzaj samoszkolenia, gdzie można się było na przykład dowiedzieć, czy w Meksyku jest tańsza opieka dentystyczna, a z drugiej strony  – nauczyć się naprawy przebitej opony i dowiedzieć się jak żyć w samochodzie w mieście, nie narażając się na zatrzymanie przez policję. Ludzie ci wymieniali się swoimi historiami i opowieściami, i chociaż wielu z nich miało bardzo mało środków materialnych, to ich hojność wobec siebie nawzajem przerosła moje wyobrażenia. To doświadczenie skłoniło mnie do przewartościowań: jakie naprawdę mają znaczenie zakłócenia dotykające nowe technologie i startupy przy tym, co robią ci ludzie. Ich życie zostało całkowicie przewrócone do góry nogami, a przecież wymyślają naprawdę  niezwykłe sposoby radzenia sobie w społeczeństwie. Mam na myśli to, że nie wyobrażam sobie, że w wieku 60 czy 70 lat, nagle musiałabym zacząć żyć w drodze, przystosowując się do tego nowego, odmiennego życia i to w tak sprytny sposób. To naprawdę radykalna zmiana. Z tej perspektywy,  startup, który znajduje sposób na szybsze czyszczenie na sucho to naprawdę wcale nie jest jakaś radykalna rewolucja… Naprawdę uważam, że nasze myślenie może być o wiele szersze niż jest teraz i zainspirowali mnie do tego ci ludzie żyjący  w drodze.

 

COVID-19 A POLARYZACJA SPOŁECZEŃSTWA AMERYKAŃSKIEGO

Niestety  Covid-19 przyspieszył podziały w społeczeństwie amerykańskim. Jeśli spojrzymy na przykład na stosunek wynagrodzeń prezesów do zwykłych pracowników, to obecnie – po pandemii – prezesi zarabiają ponad 300 razy więcej niż przeciętni pracownicy. Mamy też dużo więcej ludzi, którzy żyją na ulicy. Sama skupiam się na ludziach żyjących w drodze, w pojazdach i z pojazdów; tych, którzy nie mają innego schronienia.  To niestety najszybciej rozwijający się segment bezdomności w Stanach Zjednoczonych.

Jeśli chodzi o pandemię, to liczne firmy technologiczne zdołały zarobić dużo pieniędzy, podczas gdy wielu innych biznesów mocno ucierpiało. To wszystko popchnęło nas głębiej w kierunku monopolów i polaryzacji, gdyż wąska grupa firm prosperowała podczas pandemii znakomicie dzięki poważnemu zwiększeniu się zakupów online i zapotrzebowaniu na dostawy do domu. Sadzę więc, że koronawirus stanowił tak naprawdę gratką dla niektórych przedsiębiorców ale oczywiście nie dla zwykłych ludzi. Martwimy się teraz, że ludzie będą eksmitowani ze swoich domów, stracą pracę. To okropne i  naprawdę uważam, że musimy trochę bardziej zrównoważyć to jak wygląda nasz system gospodarczy. Musimy być społeczeństwem, w którym rynek jest narzędziem, a nie gospodarką, której  w dużej mierze społeczeństwo nie obchodzi. Wydaje mi się, że rynek to wspaniałe narzędzie, ale straszny pan.

 

LEKCJE Z PODRÓŻY

Czas spędzony w drodze  ukazał mi to, jak bardzo jako ludzie jesteśmy elastyczni i odporni. Jednocześnie czasami martwię się o naszą zdolność do przystosowania się do okoliczności, bez względu na to, jak one są trudne, i uczynienia ich normalnymi, zamiast odczuwać potrzebę ich zmiany.  To może doprowadzić do zguby nas jako gatunku, gdyż jesteśmy tak dobrzy w przystosowywaniu się.  To naprawdę dziwne – i powinno być dziwne –  że koronawirus wydaje nam się teraz prawie normalny. Podobnie w Stanach Zjednoczonych wybór Donalda Trumpa na prezydenta był dla wielu z nas całkowicie sprzeczny z rozsądkiem i ze wszystkimi zasadami, które są nam drogie. Jednak pod koniec czterech lat prezydentury Trumpa nawet to stało się normalne. Kiedy więc wyjeżdżam w trasę i widzę, jak szybko normalizujemy trudne rzeczy, to myślę sobie: „Wow, to niesamowite, jak jesteśmy kreatywni, silni i odporni…, ale czy nie powinniśmy raczej czerpać z tego energię, by prostu zmieniać sytuację na lepsze?”

Myślę też o zmianach klimatycznych. Ponieważ wiemy, że nadchodzą, i wiemy, że ten pociąg nadjeżdżający z tunelu kieruje się prosto na nas. A jednak nie jesteśmy dobrzy w radzeniu sobie z rzeczami, dopóki nie znajdą się na naszym progu, choć tyle w nas energii, kreatywności i siły, by przejść przez codzienność!  Bardzo bym chciała, byśmy mogli to wszystko właściwie ukierunkować i nauczyć się myśleć kulturowo nieco bardziej długofalowo.

 

 

Jessica Bruder jest amerykańską dziennikarką, piszącą o subkulturach, autorką m.in. książki „Nomadland”, która stała się bestsellerem New York Times.  

 

 

 

 

POWRÓT ↵

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top