O czym pisaliśmy, czytaliśmy i myśleliśmy w roku 2020?


2020 przez pandemię koronawirusa Sars-Cov-2 przejdzie do historii XXI w. W najbliższych latach naukowcy będą opisywali i analizowali zjawiska, które wynikły za sprawą wirusa. Przez wprowadzane w poszczególnych krajach lockdowny globalny świat na chwilę się zatrzymał. Zmienił się sposób prowadzenia biznesu i zarządzania państwami. Ze wzmożoną mocą uderzyły w ludzi już wcześniej przeżywane bolączki, takie jak samotność lub wykluczenie. Dominującymi emocjami okazały się lęk oraz strach: przed chorobą, utratą pracy, o dobrobyt rodziny. Świat poza codzienną walką z wirusem skupił się na wynalezieniu szczepionki na COVID-19.

 

THINTANK i Instytut Monitorowania Mediów postanowili sprawdzić, jak te nadzwyczajne wydarzenia zapisały się w mediach, a za ich pośrednictwem także w świadomości Polaków. Eksperci THINKTANK wybrali 12 haseł, które w naszej ocenie najtrafniej charakteryzują społeczne doświadczenia związane z epidemią. Instytut Monitorowania Mediów zbadał, jak często i w jakim kontekście pojawiały się one w prasie, w portalach internetowych i na kontach publicznych w social mediach takich jak Facebook, Twitter, Instagram, YouTube. Instytut badał zakres występowania poszczególnych haseł (m.in. „lęk”) oraz sformułowań z nimi związanych (np. „lęk w czasie pandemii”, „lęk w dobie pandemii”, „psychiczne skutki pandemii”, „kryzys psychiczny w dobie pandemii”). Sprawdzono również dynamikę występowania poszczególnych fraz w każdym kolejnym miesiącu 2020 r. w porównaniu do roku 2019, by uchwycić istotne zmiany.

 

Dwa z tych haseł, czyli: „świat po pandemii” oraz „fake news” poddaliśmy bardziej szczegółowej analizie ze względu na wyjątkową częstotliwość występowania. Oczywiście pierwsze z nich nie było obecne w mediach w 2019 r.

 

ANALIZA INSTYTUTU MONITOROWANIA MEDIÓW

W przypadku haseł „lęk”, „frustracja”, „niepewność” i „zmęczenie” nastąpił istotny wzrost liczby publikacji niemal we wszystkich rodzajach mediów.

W przypadku słowa „lęk” obserwowaliśmy dwa wzrosty. Pierwszy w okresie marzec–maj, kolejny w październiku. Za drugim razem tylko w samych portalach internetowych słowo to pojawiło się w ponad 50 tys. publikacji (dla porównania rok wcześniej w tym samym miesiącu hasło to występowało w zaledwie 18 tys. tekstów). Z kolei wzrost popularności słowa „frustracja” w social mediach nastąpił już na początku 2020 r., w lutym oraz marcu, jednak nie zanotowano drugiego wzrostu. W prasie drukowanej w ogóle nie zaobserwowaliśmy skoku liczby występowania tego słowa w stosunku do roku wcześniejszego. To jedyny taki przypadek, jeśli chodzi o omawiane hasła. Natomiast największe występowanie słowa „niepewność” odnotowano w portalach internetowych w październiku 2020 r., to ponaddwukrotny wzrost (mniejszy nastąpił również w początkowym okresie epidemii). Z kolei „zmęczenie” odnotowało dwa wzrosty – pierwszy wiosną, w marcu, a drugi już pod koniec roku 2020 – w listopadzie i grudniu.

Nie było zaskoczenia, jeśli chodzi o frazy związane z edukacją online, pracą zdalną, czyli tzw. home office, kryzysem gospodarczym czy też przyspieszeniem cyfrowym. Każda z nich wystąpiła istotnie częściej niż w roku 2019, co potwierdza zainteresowanie mediów właśnie tymi tematami w 2020 r.

W social mediach w 2019 r. o edukacji online praktycznie się nie mówiło. Wzrost liczby publikacji nastąpił wiosną 2020 r., czyli już w początkowym etapie pandemii. Analogicznie rozwijała się popularność hasła „praca zdalna” – social media odnotowały znaczny wzrost w marcu oraz mniejszy pod koniec roku 2020, w listopadzie. Również w portalach internetowych najwięcej wzmianek na temat pracy zdalnej przypada na marzec oraz listopad. O kryzysie gospodarczym media wspominały najczęściej na początku pandemii, czyli w marcu 2020. Hasło odnotowało istotne wzrosty zarówno w social mediach, jak i na portalach internetowych. Portale o kryzysie w gospodarce pisały również w październiku, a więc pod koniec ubiegłego roku. W 2020 r. częściej pojawiało się też hasło „przyspieszenie cyfrowe”. Wzrost ten miał jednak inną dynamikę niż wcześniej przytoczone hasła – największy wystąpił na portalach internetowych najpierw w sierpniu, a później w listopadzie 2020 r.

Nowa polityka monetarna okazała się tematem, który nie został podchwycony przez media. Nieznaczny wzrost występowania tego hasła w 2020 r. pojawił się jedynie w prasie drukowanej; w portalach liczba materiałów na ten temat była nawet mniejsza niż w roku 2019.

Całkowicie nowym zjawiskiem w mediach okazało się hasło „dystans społeczny”. W 2019 r. liczba publikacji na ten temat była tak niewielka, że niemal niezauważalna. Tym samym można przyjąć, że hasło miało swoją inaugurację w mediach w 2020 r. W ubiegłym roku wiele pisano o fake newsach. Najwięcej w marcu 2020 r. – niemal 120 tys. publikacji, czyli sześć razy więcej niż w roku 2019 (wówczas powstało niespełna 19 tys. publikacji). Co ciekawe, aż 98 proc. tekstów na temat fake newsów pojawiło się w internecie: na portalach i social mediach, tym samym prasa drukowana stanowiła zaledwie 2 proc. wszystkich publikacji.

„Świat po pandemii” to hasło roku 2020, z przyczyn oczywistych nieobecne w mediach w 2019 r. Każdego miesiąca 2020 r. na ten temat pojawiało się kilkadziesiąt tysięcy publikacji. Ich największe natężenie nastąpiło w okresie kwiecień–czerwiec 2020 r. Podobnie jak w przypadku hasła „fake news”, „światem po pandemii” interesował się przede wszystkim internet, gdzie pojawiło się aż 97 proc. publikacji.

 

PRÓBA INTERPRETACJI WYNIKÓW BADANIA

Analizując występowanie różnych haseł w mediach, warto wziąć pod uwagę dwa zjawiska. Po pierwsze – media narzucają agendę ważnych tematów najczęściej sugerowanych przez polityków. Dziś nierzadko dyskusje rozpoczynają się na Twitterze, a dopiero później pojawiają się w innych social mediach lub mediach tradycyjnych: w telewizji, prasie lub radio. Inicjatywa wyboru treści, o których się pisze, może płynąć również oddolnie, np. od dziennikarzy. Przy rzetelnych, głębszych analizach dany temat może stać się głównym trendem dyskutowanym w mediach i zostać wyłapany przez portale, telewizję czy radio. Najczęściej te dwa podejścia równoważą się, czego jednak nie doświadczyliśmy w 2020 r. ze względu na epidemię koronawirusa.

Wyraźnie widać to na przykładzie „lęku”, który pojawił się w social mediach już na początkowym etapie pandemii – w marcu, kwietniu i maju. Spadek zaś był widoczny dopiero wtedy, gdy do pewnego stopnia przywykliśmy do pandemicznej rzeczywistości i względnie nauczyliśmy się w niej poruszać. Zaczęliśmy też przyzwyczajać się do tego, co dopiero nastąpi, do drugiej i trzeciej fali zachorowań, podobnie jak do sezonowej grypy. Stało się „Świat po pandemii” to hasło roku 2020, z przyczyn oczywistych nieobecne w mediach w 2019 r. Każdego miesiąca 2020 r. na ten temat pojawiało się kilkadziesiąt tysięcy publikacji. Ich największe natężenie nastąpiło w okresie kwiecień–czerwiec 2020 r. Podobnie jak w przypadku hasła „fake news”, „światem po pandemii” interesował się przede wszystkim internet, gdzie pojawiło się aż 97 proc. publikacji. tak m.in. dlatego, że najczęściej odczuwamy lęk przed nieznanym; najwyższy jego poziom odnotowano, gdy jako społeczeństwo dysponowaliśmy niewielką wiedzą o wirusie – nie wiedzieliśmy, jak będą wyglądały państwowe obostrzenia, na ile zmieni się sposób naszej dotychczasowej pracy, a przede wszystkim jak wirus wpłynie na nasze zdrowie.

Poziom lęku w społeczeństwie wyhamował też dlatego, że silne natężenie emocji nie może trwać zbyt długo. Pewne podstawowe potrzeby są w nas stale obecne, np. potrzeba miłości, ale poczucie lęku i zagrożenia wygasa. W pewnym momencie nie mamy już siły, aby się bać lub protestować. Ta energia wyczerpuje się, bo nie jesteśmy w stanie funkcjonować przy jej zbyt dużym natężeniu. Nasze obawy nie pozostały bez wpływu na potrzebę poszukiwania informacji. W początkowym okresie pandemii większa liczba osób na bieżąco śledziła wiadomości telewizyjne i/lub czytała doniesienia prasowe. Przerażenie i niepewność wpłynęły na to, że zaczęliśmy sprawdzać docierające do nas informacje, na ile są one prawdziwe bądź fałszywe. Ważna stała się też ich rzetelność. Dopóki zjawisko epidemii było nowe i nieoswojone, koncentrowaliśmy się na weryfikowaniu fake newsów, z czasem jednak odpuściliśmy.

 

Stało się tak m.in. dlatego, że nie jesteśmy w stanie weryfikować strumieni docierających do nas informacji. Kartezjańska zdolność ludzkiego rozumu do samodzielnego poznawania prawdy okazała się mało realna. Kartezjusz zapewne uznałby, że człowiek zalewany informacjami będzie chciał sprawdzić ich prawdziwość. Czyli zanim uwierzymy w newsa, musimy przekonać się, czy rzeczywiście jest on prawdziwy czy fałszywy. To, jak dzisiaj odbieramy informacje, bliższej jest poglądowi Spinozy, który kładł nacisk na automatyzm. Uważał, że na wyjściu uznajemy coś za prawdziwe, a dopiero później tę prawdę poddajemy weryfikacji. Można powiedzieć, iż uważał, że nasze mózgi funkcjonują po to, aby przeżyć, a nie myśleć. Zwykle tak właśnie działamy. Jesteśmy zalewani informacjami, a to powoduje, że brakuje nam zasobów poznawczych, aby je analizować. Bombardowani obrazami jedynie je skrolujemy, nie wczytujemy się w treści. Z myślenia raczej chcemy być zwolnieni, albo wolimy, aby pomyślał za nas ktoś inny, choćby algorytm, który wyselekcjonuje dla nas film. Automatyzm pojawia się szczególnie wtedy, gdy jesteśmy zmęczeni lub rozproszeni, a tak często czujemy się podczas pandemii. Z drugiej strony w sytuacji zagrożenia informacje przyswajamy w sposób bardziej kontrolowany, bo od tego, czy je dobrze zrozumiemy, zależeć może zdrowie i życie naszych rodzin.

Gdzie zatem poszukujemy wiarygodnych informacji? Raczej nie w klasycznych mediach, bo aktualnie przeżywają one kryzys, i to niekoniecznie spowodowany jedynie epidemią koronawirusa. Niemniej podczas pierwszego lockdownu wielu gazetom groziło bankructwo z powodu gwałtownie spadającej sprzedaży. Amerykańskie dane pokazują, że zaufanie do mediów na przestrzeni lat 1999–2015 spadło aż o 22 proc. Młodzi ludzie w Polsce, szczególnie ci w przedziale wiekowym 18–29 lat, korzystają głównie z internetu, i jest to ich podstawowe źródło informacji – zjawisko dotyczy aż 69 proc. młodych. Nadal pewna grupa niektóre programy telewizyjne ogląda w sieci, dotyczy to jednak osób starszych. Znaczenie telewizji i prasy jako głównego źródła informacji w ciągu ostatnich pięciu lat spadło o 10 proc.

Tradycyjne media coraz rzadziej też wyjaśniają nam świat. Raczej żyjemy w swoich bańkach medialnych – wierzymy i dzielimy się wiadomościami publikowanymi przez znajomych w social mediach. Wierzymy zatem tym mediom, które są zgodne z naszymi poglądami. Myślimy przez analogie, szukając wzorców pasujących do tego, co już wiemy. Szczególnie na początku epidemii w mediach społecznościowych poszukiwaliśmy też historii, które pozwolą nam zrozumieć otaczającą nas rzeczywistość. Często ulegaliśmy też zbyt pospiesznym wyjaśnieniom, które okazywały się całkowicie fałszywe, a nawet irracjonalne. W niepewność dobrze wpisują się teorie spiskowe, bo w łatwy sposób wyjaśniają świat i dostarczają potrzebnego zrozumienia. Teorie te dają także poczucie kontroli, nawet jeśli jest ono jedynie iluzoryczne, oraz pozwalają na przewidywanie, co może się wydarzyć.

W mediach społecznościowych teorie spiskowe przeżywały swoją świetność, gdyż pojawiło się ich naprawdę sporo, np. belgijskie służby opublikowały raport, według którego muzułmanie otrzymali dyspozycje kasłania na niewiernych. W Polsce w wyniku rozprzestrzeniających się sugestii np. pojawiły się napaści na Azjatów. Poszukiwanie kozła ofiarnego zadziałało niemal automatyczne. Mówiło się też, że koronawirus nie jest zagrożeniem dla ludzi młodych (uważała tak prawie jedna piąta społeczeństwa) lub rozpowszechniano teorie o wlewach witaminowych leczących koronawirusa. Nierzadko pojawiały się opinie, że wirus wyciekł z laboratorium albo został skonstruowany po to, aby wyeliminować najsłabszych – starszych i chorych.

Samo pojawienie się teorii spiskowych nie musi mieć jedynie złych konotacji, można założyć, że wynikają one z krytycyzmu. Osłabienie autorytetów spowodowało konieczność poszukiwania wyjaśnień na własną rękę. Najszybciej i najłatwiej jest skorzystać z informacji popularyzowanych w social mediach, głównie przez krąg własnych znajomych.

Niejednokrotnie egzaminu nie zdały również media, np. podczas słynnej debaty z „Pytania na Śniadanie”, gdzie profesor medycyny został zaproszony do dyskusji z windsurferem, który bez zażenowania pouczał profesora w temacie epidemii. Media nie zastosowały tu podstawowego standardu, dobierając gości – organizacyjnie, ale też komunikacyjnie okazały się nieprzygotowane, uwypuklając tym samym słabości społeczeństwa.

Co możemy zrobić? Przede wszystkim edukować najmłodsze pokolenia. Uczyć, jak odróżniać prawdę od fałszu, dawać narzędzia, które to umożliwią, uczyć nowych umiejętności. Oczywiście to niczego nie gwarantuje; nie możemy mieć pewności, że młodzi skorzystają z nabytych umiejętności, ale bez nich na pewno będą bezbronni.

 

Tekst powstał w oparciu o rozmowę, w której uczestniczyli: Paweł Sanowski, prezes Instytutu Monitorowania Mediów, dr hab. Jacek Wasilewski z Katedry Antropologii Mediów Uniwersytetu Warszawskiego oraz prof. dr hab. Grażyna Wieczorkowska-Wierzbińska z Katedry Psychologii i Socjologii Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Dyskusję moderowali: dr Małgorzata Bonikowska, prezes THINKTANK, i Zbigniew Gajewski, partner THINKTANK.

 

 

POWRÓT ↵

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top