Od liderów wymaga się najwięcej

Kiedy przychodzi kryzys, potrzeba mobilizacji i solidarności. Aby przetrwać, najsilniejsi muszą dać z siebie najwięcej a liderzy winni myśleć o tych, którym przewodzą a nie o sobie. Dlaczego kapitan tonącego statku schodzi z pokładu ostatni? Bo zarządza akcją ratowniczą. Z tego samego powodu liderzy polityczni państwa w kryzysie powinni demonstrować sprawność a nie egoizm.

Jestem za wysokimi zarobkami polityków i administracji państwowej, powinno to być jednak uzależnione od sytuacji państwa. W dobrych czasach można sobie pozwolić na więcej, w złych trzeba zaciskać pasa. Ostatnio pani Premier Nowej Zelandii zdecydowała, że obniży pensje sobie i innym członkom rządu o 20 proc. na co najmniej pół roku. W odpowiedzi, lider opozycji ogłosił to samo wobec własnego ugrupowania. To prawda, że Jacinda Ardern zarabia miesięcznie równowartość ponad 23 tys. dolarów amerykańskich czyli ok 85 tys. złotych, mogła więc sobie na to pozwolić, chodzi jednak o wyczucie sytuacji i przykład dany od góry. Nasza klasa polityczna – zarówno rząd jak i opozycja – próbowała zrobić dokładnie odwrotnie.

W Polsce pracownicy sfery publicznej zarabiają zdecydowanie za mało. Ale przez ostatnie 30 lat nasze państwo było „na dorobku”. Udało się w ostatnim czasie polepszyć sytuację lekarzy, ale już pielęgniarki, nauczyciele czy urzędnicy z długim stażem zarabiają często mniej niż średnia krajowa, która wynosi obecnie ok. 5100 złotych brutto. I tylko 17 proc. pracujących Polaków otrzymuje obecnie miesięcznie takie właśnie – lub wyższe – wynagrodzenie (dane portalu Spot Data).

Do tego doszła pandemia i jej skutki – zarówno gospodarcze, jak i społeczne. Niektóre sektory biznesu popadły w ogromne tarapaty, część firm musi zwalniać ludzi, nawet administracja ogłasza redukcje zatrudnienia. Prognozy dla Polski na koniec 2020 przewidują bezrobocie na poziomie kilkunastu procent. Oznacza to ogromne problemy dla wielu gospodarstw domowych.

I w takiej sytuacji Sejm ogłasza podwyżki – o sto i więcej procent – dla najważniejszych osób w państwie – które nota bene są i tak w relatywnie najlepszej sytuacji rynkowej a duża część ich wydatków jest pokrywana z budżetu. Należałoby raczej oczekiwać ogłoszenia dobrowolnej redukcji wynagrodzenia lub wręcz wstrzymania się z jego pobieraniem przez kilka miesięcy. Tak robią w kryzysie właściciele firm, bo im zależy na ich przetrwaniu.

Tak też zrobił na przykład Mario Monti, jak zostawał premierem Włoch w 2011 w trakcie kryzysu gospodarczo-finansowego. Uznał, że jest wystarczająco bogaty, aby sprawować ten urząd społecznie. U nas podwyżkę miał dostać m.in. premier Mateusz Morawiecki, jeden z najbogatszych polskich polityków i były bankowiec. Akurat jego byłoby w ogóle stać na pobieranie za swoją pracę wręcz symbolicznego wynagrodzenia. Taką decyzję podjął obejmując urząd prezydent USA Donald Trump – jak wiadomo, milioner.

Od ludzi, którzy decydują o losach innych, wymaga się więcej. Zwłaszcza, kiedy jest źle.

Autor: dr Małgorzata Bonikowska, prezes THINKTANK

 

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top