Dr Paweł Fortuna
Psycholog biznesu, trener i coach. Wykładowca w Akademii Leona Koźmińskiego i w Instytucie Psychologii KUL (Psychologia Biznesu i Przedsiębiorczości). Autor i współautor kilkunastu książek. Dwukrotny laureat Nagrody Teofrasta miesięcznika Charaktery za najlepszą popularnonaukową książkę psychologiczną (Pozytywna psychologia porażki oraz Animal Rationale. Jak zwierzęta mogą nas inspirować?) oraz dwukrotny laureat nagrody Książka dla Trenera Polskiego Towarzystwa Trenerów Biznesu (Perswazja w pracy trenera oraz Metafory i analogie w szkoleniach). Zainteresowania naukowe koncentrują się wokół psychologii pozytywnej i społecznej, psychologii perswazji i obrony przed manipulacją. W biznesie realizuje pionierskie i innowacyjne projekty związane z uczeniem się na błędach, transferem wiedzy, przełamywaniem rutyny oraz poszukiwaniem nowych strategii sprzedażowych i negocjacyjnych. Członek ZAiKS, inicjator i realizator wielu akcji społecznych, w tym konferencji Ludzka twarz biznesu i Konferencji Aktualności Psychologicznych – Aktualia.
Gdy kilka lat temu spacerowałem po Narodowym Muzeum Nowej Nauki i Innowacji w Tokio, umieszczony na ścianie obok baru przekąskowego neon wyświetlił pytanie:
Z jakim typem robota chciałbyś żyć?
Poczułem zmieszanie, ponieważ nie potrafiłem odnieść się do jakiejkolwiek klasyfikacji robotów poza dość ogólną, w ramach której wyodrębniałem jednostki społeczne i przemysłowe. Napotykane w sklepach i punktach obsługi klienta roboty traktowałem jako atrakcyjne nowinki, a sztuczna inteligencja miała status intrygującego tematu artykułów w popularnonaukowych czasopismach. Moja psychologiczna wrażliwość była w tym czasie skoncentrowana na ludziach, tak jakbyśmy pomimo licznych kontaktów z artefaktami żyli w izolacji od technologii.
Przebudzenie nastąpiło w 2018 roku, gdy w trakcie, jak to określono, najważniejszej konferencji cyfrowej gospodarki Impact, rektor Akademii Górniczo-Hutniczej wręczył indeks tej zacnej uczelni humanoidalnemu robotowi Sophia. Zdziwiłem się, że fembot otrzymał dokument w wersji papierowej, która już dawno wyszła z użycia, ale przede wszystkim zaskoczyła mnie aura roztaczana wokół tej „technocelebrytki”. Pomyślałem, że jeśli performans rozbudza zainteresowanie nauką, a renoma AGH dzięki niemu wzrośnie, to czemu nie?
Postanowiłem monitorować medialny rezonans wydarzenia i niemal odebrało mi mowę, gdy na stronach jednego z portali finansowanych między innymi ze środków publicznych przeczytałem: „Android ma marzenia, aby mieć rodzinę i przyjaciół, a także dążyć do integracji ludzi z robotami. W wywiadzie udzielonym dziennikarzom «Khaleej Times Dubai» robot powiedział, że chce mieć dziecko, córkę, i poważnie myśli o posadzie ambasadora wiedzy w fundacji premiera Zjednoczonych Emiratów Arabskich”. Coś we mnie tąpnęło. Robot udziela wywiadów? Robot ma marzenia? Robot chce mieć dzieci, zamierza podjąć naukę i w ogóle do czegoś dąży?
Kolejnym impulsem, który pobudził mnie do aktywności, efektem której jest ta książka, było dostrzeżenie zjawiska określanego jako biohacking. Przygotowując wystąpienie na jedną z konferencji, natknąłem się na informacje o zlokalizowanej w Londynie firmie Cyborg Nest. Dowiedziałem się, że jej celem jest pomaganie ludziom w poszerzaniu postrzegania rzeczywistości poprzez dodawanie do ich ciał sztucznych zmysłów. Pierwszym, którego produkcją zajęła się ta organizacja, jest zmysł północy (North Sense ). Jest to oferowany w eleganckim opakowaniu chip, umożliwiający łączenie jej właściciela z ziemskim polem magnetycznym. Wszczepiony w tors artefakt zaczyna drgać, gdy człowiek skierowuje się na północ, dzięki czemu zyskuje typową dla ptaków orientację w przestrzeni. Myślę, że innowacją mógłby się zająć Khaby Lame, bezlitośnie deprecjonujący w Internecie użyteczność rozwiązań, które mają prostsze odpowiedniki (w tym przypadku jest nim kompas). Ale postanowiłem przyjrzeć się bliżej biohackingowi.
Okazało się, że mamy do czynienia z dynamicznym trendem związanym z wpływaniem na ciało oraz psychikę, między innymi poprzez zastosowanie technologii. Autor jednej z książek na ten temat promuje biohacking jako nowy styl życia, który ma sprawić, że człowiek osiągnie maksimum swoich możliwości fizycznych, psychicznych i intelektualnych. Obietnice są spektakularne: pozbycie się raz na zawsze problemów ze zdrowiem, dobry sen, podtrzymywanie pozytywnego nastroju i jasnego umysłu, stały poziom motywacji, szczupła sylwetka i podwyższone libido. Tego typu treści od zawsze są obecne w literaturze poradnikowej i nauczyłem się je przyjmować ze stoickim spokojem. Moje zaniepokojenie wzbudziło funkcjonowanie wspólnot biohakerskich. Działają one w poczuciu cielesnej emancypacji i realizują ideę technologicznego wzmacniania tak jak potrafią, a więc metodą prób i błędów. Znanymi w tym środowisku postaciami są: Liviu Babitz – reklamujący zmysł północy, Lepht Anonym – która wszyła sobie magnesy w opuszki palców, Wafaa Bilal – mający wszczepiony z tyłu czaszki aparat fotograficzny oraz Tim Cannon – który wprowadził sobie do przedramienia urządzenie pozwalające odczytywać za pomocą tabletu sygnały dotyczące temperatury, wilgotności skóry i tętna.
Zaintrygowany osobliwymi formami funkcjonowania człowieka w technosferze, zacząłem przeglądać książki w domowej bibliotece. Na półce wiele lat czekała na mnie pozycja Józefa Bańki (1977), niedawno zmarłego filozofa techniki, pt. „Przeciw szokowi przyszłości”. Rozprawa jest intelektualną reakcją profesora na głośne dzieło Alvina Tofflera (1970/2007) „Szok przyszłości”. Narracja jest zajmująca, a autor snuje refleksje ze znawstwem problematyki znaczenia technologii w egzystencji człowieka. Moją uwagę przykuło częste odwoływanie się do refleksji Viktora Frankla, czego się nie spodziewałem w tego typu literaturze. Wspomnienie jego postaci zadziałało otrzeźwiająco. Wyrzuciło mnie poza spiralę mrocznych rozważań dotyczących uwikłania człowieka w technologię, w których jak mantra pojawia się apokaliptyczny obraz systemów o nadludzkiej mocy, lecz nieludzkich zamiarach.
Nie pamiętam już, w jakiej książce Frankla znalazłem zdanie, które traktuję jako życiowe motto:
Tym, co los zrządził, trzeba dopiero zarządzić.
Sentencja rezonowała, gdy starałem się porządkować myśli dotyczące osobliwych relacji człowieka z cyfrowymi innowacjami. Niewątpliwie związek ten miałby na Facebooku status „To skomplikowane”, ponieważ jego kształt jest rezultatem mniej lub bardziej świadomego eksperymentowania z technologicznym kapitałem. Na indywidualnym poziomie interakcjom z cybernowinkami przyświeca zapewne intencja uczynienia życia bardziej znośnym. Jednak, jak wynika z badań gromadzonych w ramach zgłębiającej relacje człowiek–komputer cyberpsychologii, w konfrontacji z innowacjami popełniamy mnóstwo błędów i wpadamy w liczne uzależnienia.
Idąc za sugestią twórcy terapii sensu życia, pomyślałem, że z tych cytryn należy spróbować zrobić lemoniadę. Wymaga to przepracowania zgromadzonych obserwacji dotyczących interakcji człowieka ze sztucznymi systemami oraz podjęcia systematycznych, wnikliwych analiz układów, które są korzystne dla człowieka. Wsparcie tego kierunku znalazłem w psychologii pozytywnej. Mimo krótkiego stażu w zakresie badań dyscyplina ta jest już zasobną skarbnicą wiedzy na temat czynników sprzyjających osiągnięciu dobrostanu w formie optymalnego funkcjonowania czy prosperowania. Zacząłem szukać powiązań między cyberpsychologią a „nauką o szczęściu”. Eksperyment myślowy, początkowo oparty jedynie na intuicji, znalazł wsparcie w pracach naukowców i zaowocował ideą cyberpsychologii pozytywnej, którą ośmielam się prezentować w tej książce.