W PRL popularny był dowcip o starym góralu, który chciał się zapisać do partii.
– Partia może wymagać od was poważnych wyrzeczeń, jesteście na nie gotowi? – pytała egzekutywa. Góral deklarował, że tak.
– A jak partia będzie chciała waszego konia, to oddacie?
– Oddam.
– A krowę oddacie?
– Oddam.
– A babę oddacie?
– Oddam.
– A króliki?
– Nie!
– A czemuż to?
– Bo mom.
Ten dowcip przypomniał mi się od razu, kiedy czytam wyniki najnowszego badania Europejskiego Banku Inwestycyjnego przeprowadzonego wśród respondentów z Polski i 29 innych krajów. Jego celem było ustalenie, jak obywatele tych krajów zamierzają przeciwdziałać zmianie klimatu w 2021 r. Pytano ich m.in., z czego gotowi są zrezygnować, aby przezwyciężyć kryzys klimatyczny oraz jaki jest wpływ pandemii COVID-19 na ich zwyczaje związane z podróżowaniem.
I co? W walce ze zmianami klimatycznymi wręcz przodują Polacy! Aż 75 proc. z nas uważa, że zagrożenia klimatyczne mają wpływ na codzienne życie, a nasze indywidualne działania mogą coś zmienić. Ponadto 26 proc. respondentów, w większości składających się z kobiet, rodziców i osób w wieku 50-64 lata, twierdzi, że dokonują radykalnych zmian w stylu życia, aby zmniejszyć swój wpływ na zmiany klimatyczne. To o siedem punktów więcej niż średnia europejska (19 proc.). 46 proc. z nas zadeklarowało ponadto, że zrezygnuje z dalekich podróży lotniczych, aby zmniejszyć swój ślad węglowy (średnia europejska – 40 proc.).
Ale kiedy pytania dotyczą rezygnacji z używania prywatnych samochodów, jedzenia mięsa, kupowania nowych ubrań – już tacy wyrywni nie jesteśmy. Jeśli dodam do tego swoje obserwacje ze spacerów w pobliskim lesie, gdzie stale przybywa worków ze śmieciami z położonych obok osiedli i jak widzę kierowców wyrzucających przez okna swoich aut pety na jezdnię – myślę o tym starym góralu wstępującym do partii.
Autor: Zbigniew Gajewski, partner THINKTANK