Jak wprowadzić EdTech w polskiej szkole?

Opublikowano 01.04.2024

 

Pandemia COVID-19 pokazała, że nasze szkoły nie najlepiej radzą sobie ze stosowaniem rozwiązań cyfrowych przeznaczonych do edukacji zdalnej, hybrydowej oraz asynchronicznej. „Nie najlepiej” wydaje się nawet zbyt daleko posuniętym eufemizmem, co pokazują różne raporty dotyczące cyfryzacji szkół.

Można oczywiście skończyć w tym miejscu i uznać, że polska szkoła jest i pozostanie dziewiętnastowieczna, a zdobywanie potrzebnych dziś i jutro kompetencji trzeba organizować poza powszechnym systemem edukacji. Jeżeli jednak zgodzimy się, że nie zbudujemy gospodarki cyfrowej bez odpowiednio wykształconych pokoleń, a wyrównywanie szans edukacyjnych jest kluczową wartością systemu powszechnego, to warto przyjrzeć się temu, dlaczego szkoła w Polsce pozostaje na bakier z EdTech. Szczególnie, że oba pokolenia chodzące obecnie do szkoły („GenZetki” i „Alfy”) są „cyfrowymi tubylcami”. Ponieważ uczestniczyłem w przygotowaniu i wdrażaniu w szkołach materiałów cyfrowych, a z podobnymi barierami jak w edukacji spotykam w biznesie, to podzielę się kilkoma obserwacjami.

 

Gdzie są bariery?

Znam innowacyjnych nauczycieli, którzy z chęcią sięgają po nowoczesne rozwiązania metodyczne, takie jak grywalizacja czy edukacja odwrócona. Bez problemu dają się także zachęcić to korzystania z nowoczesnych rozwiązań cyfrowych. Jednak nawet dla nich poświęcenie kilkunastu godzin pracy na opanowanie nowych rozwiązań technicznych i kolejnych kilkunastu na stworzenie atrakcyjnych treści jest niewykonalne. Przyczyną jest tu zarówno dotychczasowe obciążenie podstawą programową, jak i spowodowany pauperyzacją exodus wielu wartościowych nauczycieli z zawodu.

W „Amadeuszu” Formana jest scena, gdy cesarz Józef II mówi: „Za dużo nut, Mozart! Za dużo nut! Dokładnie tak samo jest z aplikacjami EdTech. Gdy wpiszemy do wyszukiwarki hasło „EdTech tools 2024” dostaniemy 12,8 mln wskazań. Jeszcze na trzeciej strony wyszukiwania pojawiają się linki typu „7 najlepszych rozwiązań”, „100 aplikacji edukacyjnych”. A jeżeli skorzystamy w tej sprawie z AI [Zrób listę narzędzi EdTech najlepszych do używania przez nauczycieli na poziomie ICED 2 i ICED 3. Pogrupuj je w główne kategorie (np. testy, osie czasu, prezentacje, mapy narracyjne, mapy myśli, animacje, infografiki, e-podręczniki i inne). Podaj po 4 najlepsze bezpłatne w każdej kategorii”], to otrzymamy zestaw 9×4 wartościowych aplikacji EdTech. Tylko co ma z tym zrobić nauczyciel? Nie starczy mu czasu nawet przeczytanie opisów i wybranie optymalnych dla niego rozwiązań, nie mówiąc o nauczeniu się, jak z nich korzystać.  

Sytuacja ta prowadzi do znanego w sektorze komercyjnym zjawiska business as usual. Najbezpieczniejszą strategią w trudniej sytuacji jest stosowanie dotychczasowych praktyk w nowym otoczeniu. W szkołach można to było zobaczyć w trakcie pandemii. Nauczyciele dość szybko opanowali korzystanie ze zdalnej komunikacji, ale pracowali jak zawsze: prowadzili wykłady, zadawali prace domowe, odpytywali, wskazywali fragmenty podręcznika do przeczytania. Istotną kompetencją nauczycieli stało się też kontrolowanie obecności na lekcji on-line. Praktycznie zupełnie nie wykorzystywano rozwiązań cyfrowych, które sprawdzają się lepiej, jak edukacja asymetryczna i odwrócona czy utrwalanie i sprawdzanie wiedzy. Lekcje się odbywały, tylko ich wartość edukacyjna była niewielka. Widzimy to już w badaniu PISA 2022, a obawiam się, że w PISA 2025 może być tylko gorzej.

 

Co powinni zrobić decydenci?

Gdy szukając aplikacji EdTech zapytamy po polsku, dostaniemy dziesięciokrotnie mniej wskazań niż wpisując frazą angielską. Jednocześnie w połowie pierwszej strony wyszukiwarki kończą się zestawienia aplikacji, a zaczynają opracowania teoretyczne. Co istotne, wśród polskich wskazań prawie nie ma materiałów zgodnych z podstawami programowymi.

Jeżeli miałbym dzisiaj doradzać decydentom, co zrobić, aby było lepiej, to po pierwsze: nie poprawi się szybko, ale zacząć trzeba natychmiast. Na szczęście niektóre z potrzebnych zmian już widzimy, chociaż są one niewystarczające.

  1. Trzeba odciążyć nauczycieli, zarówno odchudzając podstawy, jak i zachęcając finansowo do powrotu i przychodzenia do zawodu.
  2. Cyfrowa szkoła to nie hardware, tylko rozwiązania miękkie – kompetencje, software i treści. A jeżeli chcemy wydawać środki na sprzęt, to na tablety, a nie laptopy, bo to jest narzędzie używane przez cyfrowych tubylców.
  3. Cyfrowe podręczniki nie powinny być traktowane jako panaceum na wszystkie problemy i stosowane na każdym etapie nauczania. Pokazuje to przykład Szwecji, gdzie w nauczaniu podstawowym wycofano się z nauki na materiałach cyfrowych.
  4. Już dzisiaj dostępnych jest dużo nowoczesnych, cyfrowych treści edukacyjnych, jednak trudno znaleźć takie, które w sposób całościowy wypełniają wymogi podstawy programowej. Dlatego potrzebne jest stworzenie systemu, który będzie autoryzował materiały tworzone na potrzeby edukacji w Polsce, nie tylko pod względem treści i sposobu ich prezentacji oraz metodyki nauczania, ale także metod specyficznych dla treści cyfrowych.
  5. Bardzo ważną barierą we wdrażaniu nowych technologii w szkołach są kompetencje nauczycieli i bez ich podniesienia zmiana się nie powiedzie. Należy zdecydowanie zwiększyć ofertę ODN w tym zakresie i uwzględniać umiejętność korzystania z nich w kryteriach awansu zawodowego nauczycieli.
  6. Zmianę trzeba wprowadzać ewolucyjnie, z możliwością testowania poszczególnych rozwiązań.

 

Jaki podręcznik?

Dzisiaj podręczniki szkolne tworzą specjalizujące się w tym wydawnictwa. Trzymają się tego, co potrafią najlepiej – publikacji w postaci zadrukowanego papieru. Przepraszam, są też „cyfrowe podręczniki”, ale to tylko pdf-owe wersje podręczników drukowanych.

Za cyfrowy podręcznik nie można jednak uznawać kopii podręcznika drukowanego, tyle że w formacie pdf. Cyfrowy podręcznik to autonomiczna publikacja internetowa, łączącą tekst z innymi formami przekazu, w szczególności treściami interaktywnymi oraz filmowymi i mająca formułę hipertekstową. Punktem odniesienia mogą być rozwiązania stosowane na świecie do tworzenia publikacji cyfrowych:

Polecam także rozwiązania wykorzystywane tworzenia cyfrowych mediów, np.: https://ig.ft.com/space-debris/.

Nowoczesnej edukacji potrzebne są takie kategorie materiałów, jak samosprawdzające testy, interaktywne osie czasu, mapy narracyjne, animacje, infografiki, mapy myśli. Ich adaptacja do praktyki szkolnej powinno się odbywać równocześnie z wprowadzaniem nowych podstaw programowych, nad czym na szczęście już pracuje obecne kierownictwo resortu edukacji.

Ponieważ aplikacji umożliwiających przygotowanie cyfrowych publikacji są tysiące i są one dostępne w różnych formułach (w większości przypadków „software as a service”), to pierwszym krokiem MEN powinien być przegląd, analiza i rekomendacje dotyczące listy rozwiązań optymalnych dla polskiego systemu edukacji. Trzeba też pamiętać, że rynek takich aplikacji szybko się rozwija i konieczne będzie bieżące aktualizowanie tej listy.

E-podręcznik musi być zaprojektowany dla urządzeń mobilnych (głównie tabletów, a w miarę rozwoju technologii dla nowych interfejsów człowiek-komputer), chociaż w pierwszym okresie powinien być dostępny w formie wydruku. Jednak docelowo podręcznik (cyfrowy) powinien mieć wersję papierową jako uzupełniającą i nieobowiązkową.

Wreszcie kwestia wydawców. Nadal powinny być nimi prywatne podmioty a nie MEN, bo to one będą najlepiej wiedziały, jak robić to przy optymalnych kosztach.  Rolą rządu powinno zaś być stworzenie platformy internetowej, na której byłyby udostępniane e-podręczniki kupione od wydawców. Na pewno trzeba wykorzystać doświadczenia, kompetencje i potencjał istniejących wydawnictw edukacyjnych. Trzeba podjąć z nimi dialog na temat sposobu przechodzenia do systemu opartego na e-podręcznikach i nowego modelu biznesowego, w którym źródłem rentowności będzie nie tyle liczba sprzedanych egzemplarzy, ale także jakość i sposób prezentacji treści oraz wykorzystanie funkcjonalności cyfrowych.

Nie wykluczałbym też tworzenia podręczników przez samych nauczycieli, również akademickich oraz NGO. Gdy barierą dla twórców podręczników nie będzie zapewnienie druku i dystrybucji, to nauczyciele innowatorzy (a mamy ich całkiem sporo) na pewno przygotują też swoje propozycje. Tym bardziej, że Generatywna Sztuczna Inteligentna bardzo obniżyła poziom kompetencji edytorskich niezbędnych do tworzenia e-publikacji.

Tylko realnie cyfryzując polską edukację pomożemy młodym Polakom wejść na rynek pracy, który nowe technologie, a zwłaszcza AI, na naszych oczach zmieniają nie do poznania.

 

 

Rafał Szymczak, zajmuje się przygotowaniem publikacji cyfrowych, analizą danych i data storytelling. Prowadzi zajęcia z tego zakresu na Uniwersytecie SWPS. Jest także współautorem cyfrowych materiałów edukacyjnych (m.in. cyfrowehistorie.pl).

 

 

POWRÓT ↵

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top