Premie do lamusa

Artykuł opublikowano 03.04.2024

 

Premie motywują do premii – nie do pracy. To tylko złudzenie, że wywołane obietnicą pieniężnego benefitu chwilowe zaangażowanie jest efektem głębszej motywacji. Premie redukują pracę do poziomu kosztu, który pracownik musi ponieść, aby więcej zarobić. Konsekwencje są rujnujące, zarówno dla firmy, jak i dla pracownika.

Zadzwonił do mnie prezes i właściciel dużej sieci handlowej z informacją, że mój artykuł o nieskuteczności premii „to jakaś bzdura”. Wysłuchałem krytyki i zainspirowany tym szczerym oświadczeniem zaproponowałem dwudniowy warsztat, na którym wyjaśnię, jak ta „bzdura” działa. Tak też się stało.  Pryzmat, bo o tej firmie mowa, zlikwidował systemy premiowe i odniósł rynkowy sukces. Cztery lata później na podsumowującym tą rewolucyjną zmianę spotkaniu dyrektorów nie było nikogo, kto chciałby wrócić do starych zasad. Pryzmat, największa w kraju sieć detalicznej sprzedaży markowych tuszy i tonerów do druku działa skutecznie bez premii i to na nieprawdopodobnie trudnym, kurczącym się rynku.

 

Jak reagujemy na obietnice?

Tak, premia jest bardzo silnym motywatorem, o szerokim spektrum działania. Pieniędzmi możemy zaspokoić zarówno najniższe potrzeby w hierarchii Maslowa – bezpieczeństwa i fizjologiczne, jak i te z górnej półki – społeczne uznanie, samorealizację. Pokusy, jakie niesie w sobie premia i wynikająca z niej motywacja są więc nie tylko silne, ale i uniwersalne. Premią można skusić niemal każdego, ale i do niemal każdej pracy zniechęcić.

Obietnica premii zwiększa oczekiwania, a za nimi idzie potrzeba ich zaspokojenia. Chęć dodatkowego zarobku niekoniecznie prowadzi jednak do pozytywnej motywacji. Większość pracowników, gdy otrzyma premię, będzie z niej niezadowolona. Jak często dostajemy premie powyżej oczekiwań? Jak często możemy zaskakiwać pracowników premiami wyższymi niż się spodziewali?

Premia jest bardzo silnym motywatorem, ale motywacja nią spowodowana jest częściej negatywna. Pracownicy się starają, bo chcą uniknąć kary, jaką jest brak premii. Dlatego premia jest w Polsce nadal podstawową techniką zarządzania, a moi koledzy z Zachodu nazywają nas „bonus country”.

To, że premie częściej budują motywację negatywną, zarządzającym wydaje się nie być przeszkodą. Zachowaniami pracowników można sterować zaspokajając, jak i nie zaspokajając potrzeby wykreowanej obietnicą premii. Ważne, aby potrzeba była i aby mieć narzędzia do zarządzania nią. Dla pracowników kuszący jest dodatkowy zarobek. Dla zarządzających kusząca jest władza wynikająca z siły inżynierii premiowej. W tę hazardową grę wciągnięte są obie strony. Niestety, kosztem motywacji do pracy i efektywności.

 

Pracujemy, żeby zarobić

Czy wynagrodzenie może być zbyt wysokie lub wysokie na tyle, aby całkowicie zaspokajało oczekiwania pracownika? Zapewne tak, ale przez krótki okres, po którym przyzwyczajamy się do osiągniętego poziomu płacy i oczekujemy więcej. Wniosek: wynagrodzenie, a szczególnie premie, mogą tylko demotywować do pracy lub co najwyżej być obojętne.

Wydaje się oczywiste, że ludzie pracują, żeby zarobić i zmieniają pracę na lepiej płatną, gdy nadarzy się okazja. Jak to pogodzić z faktem, że premie do pracy nie motywują? Wytłumaczenie jest proste, choć zupełnie nieintuicyjne.

Po pierwsze, wynagrodzenie jest kluczowym parametrem przy podejmowaniu decyzji o podjęciu pracy. Wybieramy te zawody i te stanowiska, na których praca ma większą wartość, czego miarą jest wynagrodzenie. Jest to więc kryterium wyboru podobne do równie ważnych, jak lokalizacja, charakter pracy, prestiż itd. Dopóki wynagrodzenie jest fair, nie będzie miało wpływu na motywację do pracy.

Po drugie, premie służą zarządzającym do komunikowania priorytetów. Wynagrodzenie, w tym premia, jest dla firmy lub zleceniodawcy miarą wartości pracy. Zadania ważniejsze są wyżej wynagradzane. Skoro zarząd premiuje dane cele lub zadania, to z perspektywy pracownika angażowanie się w nie ma sens. Praca może więc nadal być głównym źródłem motywacji. Warunkiem jest jednak traktowanie premii jako systemu wartościowania celów i zadań, a nie celu samego w sobie. Myślę, że niewielu menedżerów posługuje się taką hierarchią wartości.

Po trzecie, z punktu widzenia pracodawcy premie są kosztem takim samym, jak wynagrodzenie zasadnicze. Pracodawca mógłby je po prostu wypłacić jako podstawowe wynagrodzenie bez wykorzystywania inżynierii premiowej. Argument, że premie mogą być kosztem zmiennym jest nieuzasadniony. Zmienne są także wynagrodzenia nieryczałtowe oraz np. koszty podwykonawców. To, że pracownicy chcą zarobić więcej, nawet jeżeli jest to obarczone warunkami, jest zrozumiałe i nie ma związku motywacją do pracy.

 

Premie wyrządzają szkody

Inżynieria premiowa może się wydawać skutecznym narzędziem dzięki funkcji kierunkowania zaangażowania pracowników. Tak jednak nie jest, gdyż szkody wyrządzane organizacji przez motywowanie premiami znacznie przewyższają korzyści. Dla firm najgroźniejszy nie jest problem niszczonej motywacji do pracy, lecz negatywny wpływ premii na wyniki i wartość firmy w dłuższej perspektywie.

W bardzo dużej firmie call center analizowałem przyczyny braku wzrostu efektywności. Od wielu lat pracownicy otrzymywali większą część wynagrodzenia w formie zmiennej, uzależnionej od realizacji założonych celów sprzedażowych. Mimo że premie były nominalnie wysokie i presja na podnoszenie wyników duża, efektywność z roku na rok nie rosła. Musiała być nawet czasowo ograniczana ze względu na ryzyko wzrostu rotacji spowodowane niewypłacaniem premii w oczekiwanej wysokości. Realna motywacja do pracy była bardzo niska. Porównaliśmy wyniki z siostrzaną firmą, w której pracownicy dostawali wyłącznie wynagrodzenie zasadnicze. Wnioski były szokujące! Bez premii osiągnięto tam w ciągu kilku lat 35-procentowy wzrost efektywności. Zatem w analizowanym przedsiębiorstwie przyczyną zastopowania wzrostu efektywności musiał być system premiowy.

Zarówno w tej, jak i w wielu firmach, które decydowały się na odejście od systemów premiowych, robiłem analizę przyczyn i negatywnych skutków premii. Oto podsumowanie najważniejszych wniosków:

  • Premie obniżają zaangażowanie w realizację zadań oraz motywację do rozwoju. Powodem jest koncentracja na silnie motywującej premii zamiast na pracy i jej efektach. Praca staje się kosztem, który pracownicy chcą we własnym interesie minimalizować. Analogicznie jest z rozwojem firmy. Premie uzasadniają jedynie ten wysiłek, który służy krótkoterminowym celom premiowym. Ten proces wyniesienia premii jako celu nazywamy substytucją wartości wyższej przez wartość bardziej wyrazistą, łatwiejszą – premię. Znamy i kopiujemy go ze szkoły, w której zazwyczaj celem nadrzędnym większości uczniów są oceny, skutecznie wypierające wartość wiedzy i samego procesu poznawania.
  • Premie skracają perspektywę planowania i działania. Dla premiowanych ważne jest zrobienie tego, co zwiększa szansę na najbliższą premię, a nie tego, co poprawi wyniki w przyszłości. W roku 2011 wprowadziliśmy w Banku Pocztowym system celów menedżerskich, który był jednym z kluczowych czynników jego spektakularnego sukcesu finansowego. Po trzech latach bank zdecydował się wzmocnić system celów premią uzależnioną od ich realizacji. A wtedy system celów zaczął działać na szkodę Banku. Zamiast ambitnych, cele zaczęły być redukowane do takich, które zapewnią premię. Zamiast rozwoju firmy menedżerowie przenieśli swoją uwagę na wskaźniki krótkoterminowe.
  • Premie powodują, że kadra menedżerska ogranicza rozwój organizacji pracy. Przełożeni widzą w inżynierii premiowej szansę na „wyciśnięcie więcej” i zwiększenie podaży pracy przy posiadanym poziomie zasobów ludzkich (czasu i kompetencji). Tymczasem rozwój biznesu powinien polegać na czymś dokładnie odwrotnym – na ograniczaniu pracochłonności poprzez innowacje i poprawę organizacji pracy w dłuższej perspektywie.
  • Premie są przyczyną powstawania buforów pracochłonności. Dla premiowanych pracowników istotne jest realizowanie planu bez względu na zmieniające się możliwości. Zarówno wyniki poniżej, jak i powyżej targetów (planów produkcyjnych, sprzedażowych) są niekorzystne. Te drugie dlatego, żeby nie podnieść oczekiwań pracodawcy. Nie można mu pokazać, że „da się więcej”. Przekraczanie oczekiwań prędzej czy później doprowadzi do tego, że „poprzeczka pójdzie w górę” i szanse na premię zmaleją. Aby się przed tym ustrzec pracownicy, świadomie lub nieświadomie, tworzą bufory pracochłonności, czyli rezerwy zapewniające im pewność wypłaty. Odbywa się to kosztem zwiększania produktywności. Jeżeli bufory są tworzone na kilku etapach procesu, to mogą prowadzić do obniżenia produktywności nawet o 30 proc. W firmie White Cap zniesienie systemu akordowego pomimo realnego spadku wynagrodzeń spowodowało niemal natychmiastowy wzrost produktywności o 3 proc. oraz stopniowy jej przyrost w kolejnych miesiącach. W jednej z fabryk firmy Nowy Styl, produkującej krzesła tapicerowane, ten wzrost wyniósł ponad 25 proc.

 

Czym zastępować systemy premiowe?

Wielu moich klientów po głębszej analizie decyduje się odejść od premii, więc pytanie czym je zastąpić jest jak najbardziej uzasadnione. Przejście do zarządzania bezpremiowego to proces poważnej zmiany kulturowej. Ale nagroda w postaci skokowego wzrostu efektywności, podniesienia komfortu pracy i poprawy relacji w firmie warta jest podjęcia wysiłku. Uprzedzam tylko, nie jest to proste.

Na podstawie ponad trzydziestu projektów, które prowadziłem lub w których w jakimś stopniu uczestniczyłem, mogę sformułować kilka uniwersalnych rekomendacji:

  • Przestajemy motywować. Największym zaskoczeniem dla chcących odejść od premii jest to, że alternatywą nie są inne „systemy motywacyjne”, lecz całkowite porzucenie tego rodzaju motywowania. Motywy pracowników w pracy są oczywiście ważne. Podobnie jak ich zdrowie fizyczne, relacje z najbliższymi itd. Nie oznacza to, że pracodawca ma przejąć odpowiedzialność za całość życia podwładnych. Bo to oni są najważniejszymi beneficjentami zdrowia, dobrych relacji z bliskimi i poczucia sensu w pracy. Właśnie taka motywacja jest im potrzebna, aby dobrze, z przyjemnością i satysfakcją wykonywać swoje zadania. Bez takiej motywacji praca jest udręką. I o taką powinien zadbać sam pracownik. W interesie pracodawcy jest zaś stworzenie warunków, aby to było możliwe. „Do pracy motywuje praca, która ma sens i jest wykonywana w dobrym towarzystwie” – mawia mój kolega, wybitny ekspert Michał Prądzyński. Właśnie tym – nadawaniem sensu – powinni zajmować się przełożeni.
  • Porządkujemy wynagrodzenia zasadnicze. Likwidowanie systemów premiowych musi wiązać się z uporządkowaniem wynagrodzeń zasadniczych, zgodnie z zasadą, że powinny być one proporcjonalne do wartości efektów pracy dla firmy. Wewnętrzną spójność systemu wynagrodzeń realizuje się przez taryfikatory. Korelowanie wysokości wynagrodzeń z rynkiem nie jest konieczne.
  • Podnosimy oczekiwania i zmieniamy techniki zarządzania. Warunkiem skokowego wzrostu efektywności jest podniesienie wymagań. W przypadku kadry kierowniczej realizuje się to poprzez cele, wskaźniki, projekty, inicjatywy. Wzrost powinien być nieco powyżej poziomu uznawanego za realistyczny. W przypadku likwidacji systemów premiowych zwykle udaje nam się osiągać trwałe wzrosty pomiędzy 10 a 30 proc. Wzrost oczekiwań należy bardzo precyzyjnie rozpisać na zadania. Aby wdrożyć program skokowego wzrostu efektywności bez premiowego stymulatora w inowrocławskiej firmie Expres Packaging, zaangażowaliśmy pracowników do przeorganizowania procesu produkcji i podniesienia norm. Plan wydawał się zupełnie nierealistyczny: wzrost efektywności o 25 proc. W systemach premiowych tak ambitne cele są nie do pomyślenia. Dopiero wyeliminowanie ryzyka wynagrodzeniowego dało szansę na realne włączenie pracowników w planowanie i projektowanie zmian poprawiających efektywność. Expres Packaging zrealizował założony wzrost produktywności szybciej niż planowaliśmy.

Porażki i sposób reagowania

Czy likwidacja premii może skończyć się porażką? W żadnym znanym mi projekcie – a niektóre były zrobione niezbyt starannie – zniesienie premii nie spowodowało spadku efektywności. Porażka jest szczególnie możliwa wtedy, gdy zmiana dotyczy tylko wynagrodzeń, a nie szerszego kontekstu procesów pracy. Zachęcam więc do skumulowania kilku działań wspierających likwidację premii.

Coraz większa rzesza menedżerów w Polsce rozumie, że z systemami premiowymi musimy się żegnać. Realne zmiany hamuje brak wiary, że coś, co niemal od zawsze działało, można porzucić i nie będzie katastrofy. Łatwiej jest wziąć odpowiedzialność za metody nieskuteczne, ale mające społeczną legitymację niż ryzykować skok w nieznane.

Wyeliminowanie wszystkich negatywnych skutków i powszechna zgoda na odejście od inżynierii premiowej wymaga nie tylko zmian w systemach zarządzania, ale też głębokiej przebudowy kultury organizacji. Nie wszyscy będą do tego przekonani. Ich strata.

 

 

Robert Reinfuss, autor jest praktykiem zarządzania, doradcą biznesu w zakresie strategicznego zarządzania zasobami ludzkimi, wykładowcą studiów Executive MBA. Jest twórcą ValueView® – popytowej metody i aplikacji do pomiaru rentowności pracy oraz autorem Rynku celów – partycypacyjnej metody zarządzania, opisanej m.in. w książkach: MBO, prosta skuteczna technika zarządzania Twoją firmą oraz Rynek celów. Zwrot z inwestycji w HR. Jest też członkiem Klubu Doradców THINKTANK.

 

 

 

POWRÓT ↵

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top