W zdrowiu cała nadzieja

Filip Springer

 

Standardowa dyskusja o budynkach i przestrzeniach między nimi (cytując klasyczne dzieło Jana Gehla) powinna dotyczyć nie materiałów, proporcji, skali, detalu i wykończenia, a czynności, dla których te przestrzenie stworzono. Budujemy by mieszkać, pracować, spać, jeść, odpoczywać. Budujemy po prostu, żeby żyć. A jakość tego życia zależy od jakości przestrzeni w jakiej będziemy to życie wieść.

„Poza architekturą nie ma życia” – powiedział mi kiedyś słynny śląski architekt Aleksander Franta i była to jedna z mądrzejszych rzeczy jakie usłyszałem o architekturze. Na pierwszy rzut oka to zdanie wydaje się rzecz jasna skrajnie banalne, gdy jednak głębiej się nad nim zastanowić prowadzi nas ono do samego rdzenia działalności projektowej – i nie ma znaczenia, czy projektujemy krzesło, dom czy miasto. Kłopot w tym, że bardzo często dyskusja o architekturze i jakości przestrzeni ma wymiar czysto estetyczny. Tymczasem jak wskazuje znakomity fiński architekt i badacz architektury Juhanii Pallasmaa „podstawowe doświadczenie architektoniczne wyraża się przy pomocy czasowników, a nie rzeczowników”.

 

Architektura zdrowego życia

Póki Elon Musk, Jeff Bezos i Mark Zuckerberg nie przeniosą nas zupełnie na wirtualne chmury albo do tego przeklętego metaversu, jesteśmy (całe szczęście) skazani na przestrzeń. A tę trzeba zaprojektować. Można to zrobić jakkolwiek, wtedy jednak dość szybko poczujemy jej wpływ na nasze samopoczucie. I na nasze zdrowie. Pisze o tym choćby Charles Montgommery w ikonicznej już książce „Miasto szczęśliwe”. Wczytując się w nią można się dowiedzieć nie tylko o tym jak powinno działać porządnie zaprojektowane miasto, ale też czym może być dziś szczęśliwe życie.

Szczęśliwe życie to zdrowe życie. Przywykliśmy trochę do myślenia o zdrowiu w kategoriach „braku choroby” czy „niepełnosprawności”. Nic nas nie boli, wszystkie organy działają prawidłowo, to znak, że jesteśmy „zdrowi”. Warto jednak zwrócić uwagę, że definicja zdrowia według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) to „stan pełnego fizycznego, psychicznego i społecznego dobrego samopoczucia”. Ta holistyczna perspektywa podkreśla, że zdrowie obejmuje trzy główne rodzaje: fizyczne, psychiczne i społeczne. Już na pierwszy rzut oka widzimy i czujemy, że rodzaj przestrzeni, w jakiej żyjemy może mieć wpływ na każdy z nich. W taki sposób w swojej praktyce projektowej traktuje zdrowie choćby znakomita duńska architektka Helle Juul, partnerka w kopenhaskiej pracowni Jull / Frost Architects. W projektach takich jak Fælledparken, Kalvebod Fælled Skole czy planie urbanistycznym dla dzielnicy Ryparken Jull stosuje nie tylko sprawdzone rozwiązania związane z aktywizacją fizyczną mieszkańców i mieszkanek, ale także te które budują ich odporność psychiczną i zachęcają do zawiązywania relacji. Holistycznie pojmowane zdrowie jest zaś credo pracowni i tematem licznym wystąpień, z którymi Juul jeździ po Europie.

 

Przestrzeń a choroby cywilizacyjne

Gdybyśmy chcieli poszukać dowodów na bezpośrednie powiązanie warunków życia ze zdrowiem fizycznym, wystarczyłoby sięgnąć nieco głębiej do historii miast w ogóle i korzeni modernizmu. To bowiem na krytyce dziewiętnastowiecznego miasta – ciasnego, ciemnego, duszącego się od toksycznych wyziewów, skrajnie przeludnionego i pozbawionego zieleni wyrósł pomysł na nowe miasto i nowego człowieka. Dziś wiemy, że propozycja modernistów nie wytrzymała próby czasu – nadal lubimy ulice, place i pierzeje, nie przepadamy zaś za „maszynami do mieszkania” płynącymi w zieleni i funkcjonalnym strefowaniem miasta. Ale podstawowy, fundamentalny dla modernistów postulat „słońca, zieleni i powietrza” – wyrosły właśnie na rozczarowaniu dziewiętnastowiecznymi metropoliami, pozostaje aktualny. I on też stanowi bezpośrednie odwołanie się do tej najbardziej potocznie rozumianej koncepcji zdrowia. W mieście dobrze przewietrzanym,  dającym dostęp do dziennego światła i zielonym nasz organizm funkcjonuje po prostu lepiej.
Dziś mieszkańcy miast, zwłaszcza w tej części świata nie zmagają się już z gruźlicą, cholerą i durem brzusznym. O wiele większym problemem są choroby układu krążenia, cukrzyca czy otyłość. Projektowanie miasta bogatego w tereny zielone, zachęcającego do ruchu fizycznego, rekreacji na świeżym powietrzu i ograniczającego ruch samochodowy jest jednym z czynników przeciwdziałania tym zagrożeniom.

 

 

Miasto dobrego samopoczycia

Idąc jednak tropem przywołanej tu wcześniej definicji stosowanej przez WHO musimy jeszcze pamiętać o dwóch pozostałych rodzajach zdrowia niezbędnych dla naszego dobrostanu. Pierwszy z nich to zdrowie psychiczne. Jest to stan emocjonalny i umysłowy człowieka. Zdrowie psychiczne wpływa na sposób, w jaki osoba myśli, czuje i zachowuje się w codziennym życiu. Dobry stan zdrowia psychicznego umożliwia radzenie sobie ze stresem, podejmowanie decyzji, budowanie relacji z innymi ludźmi oraz osiąganie celów życiowych. Zdrowie psychiczne, jak podkreśla samo WHO, można wspierać poprzez dbanie o równowagę między życiem zawodowym a prywatnym, rozwijanie umiejętności radzenia sobie ze stresem czy uczestnictwo w życiu społecznym.

Już pandemia pokazała, jakie spustoszenie może powodować w naszej psychice permanentna izolacja w warunkach, które jak się okazało, nie są do tego dostosowane. Jak zwraca uwagę polska badaczka Jo Jurga większość polskich mieszkań i przestrzeni do pracy nie spełnia podstawowych kryteriów gwarantujących nam możliwość regeneracji, chroniących nas przez nadmiarem bodźców i wynikającym z niego stresem. Jurga postuluje projektowanie 4C co można rozwinąć jako ciepło, ciemno, ciasno, cicho. Nie da się ukryć, że o ile w projektowaniu wnętrz jest to postulat jak najbardziej aktualny, to w większych skalach, a zwłaszcza w tej urbanistycznej jest on użyteczny bardziej w tym sensie, że dość sprawnie diagnozuje podstawowe czynniki wpływające na nasze samopoczucie.

 

Aktywna społeczność miejska

Wreszcie docieramy do ostatniej kategorii czyli zdrowia społecznego, które jest ważnym tematem architektury w całym  XX wieku i nic nie wskazuje na to, że w wieku XXI to się jakoś dramatycznie zmieni. Zwiększanie zdolności jednostek do tworzenia i utrzymywania zdrowych, satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi oraz zaangażowania się w życie społeczne to wielka ambicja projektantów i projektantek (przynajmniej deklaratywna). To od zdrowia społecznego zależy też bezpieczeństwo. Żadne technologie nie zapewnią go lepiej niż zdrowa, funkcjonalna wspólnota mieszkańców danej dzielnicy czy osiedla.

Wszystkie te uwagi nie mają jednak większego znaczenia, jeśli nie przywołamy roli zdrowia we współczesnej debacie o miastach i miejskości. W ostatnim czasie pojawiło się w niej kilka istotnych głosów sugerujących, że to właśnie zdrowie, a nie troska o abstrakcyjne dla wielu mieszkańców i mieszkanek, dobro wspólne, może być centralną figurą angażującą ich i je do wsparcia systemowych przemian. Wystarczy tu przywołać choćby Joannę Erbel i jej książkę „Wychylone w przyszłość” czy prof. Rafała Matyję i jego „Miejski Grunt”. W obu opracowaniach zawarta jest sugestia, że to właśnie wokół troski o szeroko rozumiane zdrowie mogą zgromadzić się niezbędne do wytworzenia pozytywnej zmiany w miastach masy krytyczne obywateli. Przykładem tego mogą być ruchy walczące o czyste powietrze, które od początku nowego stulecia, najpierw w Krakowie a później w innych miastach kraju wprowadziły efektywnie temat smogu do debaty publicznej i agendy politycznej. A stało się to dzięki odnoszeniu tego systemowego problemu do kwestii osobistego zdrowia mieszkańców i mieszkanek.

 

Jak zrównoważyć zdrowie i kapitalizm?

Z tak zarysowaną rolą zdrowia w walce o lepsze miasta może być tylko jeden problem. Troska o zdrowie (fizyczne, psychiczne i społeczne) wymaga indywidualnego wysiłku. Miasto, które to zdrowie ma zapewniać, będzie więc musiało do tego wysiłku czasem swoich mieszkańców zachęcać, a czasem przymuszać (jak wtedy, gdy zamyka ulice dla aut i zaprasza do spaceru). Kłopot w tym, że indywidualny wysiłek i wyrzeczenia stoją w kontrze do tego, co stanowi fundament późnego kapitalizmu. Jego ambicją jest przecież zaspokojenie każdej, nawet najbardziej absurdalne zachcianki mieszkańca bogatej Północy. I przy okazji wygenerowanie nowych.

 

 

 

CitiSense wspiera działania na rzecz tworzenia miast przyjaznych mieszkańcom i ich dobrostanowi zarówno w Polsce jak i na świecie. Jest pierwszą w Polsce inicjatywą całościowo zajmująca się miastami we wszystkich aspektach – od architektury, urbanistyki przez infrastrukturę, edukację, po elementy życia codziennego, na które one wpływają.
Więcej informacji o CitiSense TUTAJ.

 

 

 

 

 

POWRÓT ↵

Related Posts

Begin typing your search term above and press enter to search. Press ESC to cancel.

Back To Top